"Władca Pierścieni". Serial okaże się klapą? Amazon porywa się z motyką na słońce [KOMENTARZ]

Redakcja Telemagazyn
Program TV został dostarczony i opracowany przez media-press.tv
Program TV został dostarczony i opracowany przez media-press.tv
W listopadzie 2017 roku świat obiegła wiadomość, że powstanie serial na podstawie książki wybitnego pisarza J. R. R. Tolkiena „Władca pierścieni”. To mrożąca krew w żyłach informacja, bo przecież dostaliśmy już niemal doskonałą ekranizację Petera Jacksona, więc czy faktycznie potrzebny jest serial?

Uwielbiam Tolkiena. Książkę przeczytałem jeszcze w ósmej klasie szkoły podstawowej i pochłonęła mnie całkowicie. Spędziłem z nią niecałe dwa tygodnie – trzema ogromnymi tomiszczami, które były toporne w rozkładaniu na kolanach. Ale trwałem przy tej książce. Brnąłem przez niesamowicie szczegółowe opisy Shire, Mordoru czy Rivendell, tak jak Frodo z Samem brnęli do Góry Przeznaczenia. Pamiętam ostatnie sceny, kiedy elfy opuszczały Śródziemie wraz z Frodem. Po raz pierwszy i jedyny płakałem czytając książkę. Przy filmie już tak nie było, choć nie powiem, że go nie uwielbiam. Peter Jackson stworzył jedną z najlepszych ekranizacji książek (oczywiście moim zdaniem) w historii kina. Owszem, wielu rzeczy, wątków czy postaci brakowało, ale nikt nie powie, że nie udało się ukazać klimatu książkowego Śródziemia, a aktorzy nie zwizualizowali w doskonały sposób postaci, które do momentu powstania filmu mogliśmy sobie tylko próbować wyobrazić. Hobbita natomiast przemilczę, bo w tym przypadku był to po prostu gwałt na książce i odcinanie kuponów od sukcesu „Władcy pierścieni”.

Teraz zekranizowania dzieła Tolkiena chce podjąć się Amazon w formie serialu i... zmroziło mnie. No bo jak to, ktoś jeszcze będzie chciał coś z tego wycisnąć i spróbować splamić markę, jaką wypracowała nie tylko książka, ale i film czy też gry komputerowe? Osobiście jestem pełen obaw tego, co Amazon może z tym zrobić.

"Władca Pierścieni" jest fenomenem kulturowym, który poprzez literaturę i duży ekran poruszył wyobraźnię pokoleń fanów. Jesteśmy zaszczyceni, że współpracujemy z Tolkien Estate, Trust, HarperCollins i New Line przy tym ekscytującym serialu i z radością zabierzemy fanów Władcy Pierścieni na nową, epicką podróż - powiedział Sharon Tal Yguado z Amazon Studios.

Wszelkie ekranizacje i seriale fantasy, jakie ostatnio powstały bądź mają powstać, tworzone są niejako na plecach sukcesu „Gry o tron”. Po tym, co HBO zrobiło z ekranizacją „Pieśni lodu i ognia” Martina, każdy zapragnął zrobić coś równie dobrego, jeśli nie lepszego. MTV wyrwało się przecież z „Kronikami Shannary”, które nawet całkiem przyjemnie się ogląda, ale jeśli już ominiemy jeden, drugi i piąty odcinek, a potem zapomnimy to nadrobić – nic się nie stanie. Zresztą trudno zrobić dziś to, co HBO – stworzyć serial z dobrą fabułą (choć nie zawsze), świetnymi efektami, klimatem i dobrą grą aktorską, który porwie widzów na całym świecie i sprawi, że wszelka wzmianka dotycząca tego serialu osiąga w internecie ogromną klikalność. Dobrze, jesteśmy dopiero po drugim sezonie serialu „Stranger Things”, ale mimo jego popularności tak na dobrą sprawę ma on o wiele mniej widzów, niż właśnie ekranizacja książek Martina. „Gra o tron” wyznaczyła ścieżkę, którą chce podążać teraz każda stacja czy platforma internetowa, ale do tej pory to się nie udało.

Moim zdaniem Amazon porywa się więc z motyką na słońce i choć premierowy odcinek zobaczymy po ostatnim sezonie hitu HBO, to na pewno nie uniknie on pewnych porównań z „Grą o tron”. W tym przypadku jest jeszcze szansa na to, że zostanie dobrze potraktowany i przyjęty tak przez widzów, jak i krytyków.

Amazon musi się zmierzyć z zupełnie czymś innym – z legendą filmów Petera Jacksona. To będzie o wiele trudniejsze, ponieważ w kinowej ekranizacji zagrało praktycznie wszystko – od scenografii, charakteryzacji, lokacji, fabuły i aktorów po efekty specjalne. Mimo że minęło już tyle lat od ostatniej części – „Powrotu króla”, film się nie zestarzał. Nadal dostarcza niesamowitych wrażeń, a co scena to większe „wow”. Bo też do tego filmu Jackson wraz z ekipą filmową naprawdę mocno się przyłożyli. Wiedzieli, że zabierają się za coś wielkiego i nie spaprali tego. Pamiętam zresztą swoje własne obawy w momencie, kiedy usłyszałem o ekranizacji książek Tolkiena. Bałem się oczywiście, ale też kino w tamtym okresie nie było tak zepsute blockbusterami jak dzisiaj i mimo wszystko można było ze spokojem oczekiwać na pierwszą, a potem kolejne części. Bo można było mieć pewność, że nie będzie to fabularna chała i pastisz wielkiego dzieła literackiego.

Amazon musi się więc zmierzyć z czymś, co może go całkowicie przerosnąć. Jasne, fabuła ma się dziać przed wydarzeniami z filmu i będzie zapewne tworzona choćby na podstawie „Silmarillionu” czy innych opowieści, przypowieści i legend ze świata Śródziemia z dodatkiem kreatywności scenarzystów. Jednak by oddać klimat tych książek, tego świata, muszą się porwać na o wiele większe rzeczy, niż przy tradycyjnych serialach. Przy tym muszą też wzorować się jednak na filmach Jacksona, a zwłaszcza ukazanych przez niego krasnoludów, elfów, goblinów czy orków. To nie będzie łatwe zadanie, ale też stworzenie serialu daje możliwość opowiedzenia dokładnie historii, jakie stworzył Tolkien i to nawet – jeśli oczywiście by spróbowali, z najdrobniejszymi szczegółami. Jest jedno ale – przy tym wszystkim, z miejsca ogłoszono tworzenie spin-offów serialu, który nawet jeszcze nie powstał.

To jasno wskazuje, że Amazon nie tyle chce powtórzyć sukces HBO, ale przede wszystkim przekuć go na pieniądze. Mnóstwo pieniędzy. A kiedy w grę wchodzi kasa, to rzadko udaje się zrobić coś naprawdę dobrego. A w tym przypadku – godnego jednej z najlepszych w historii książek fantasy. Dlatego obawiam się, że choć plany tej platformy wyglądają naprawdę ciekawie, to efekt może być bardzo rozczarowujący.

Paweł Szałankiewicz

Źródło: Associated Press, x-news

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kultura i rozrywka

Komentarze 9

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

t
tolkienista
Jeszcze nic nie wiadomo, a internetowi "recenzenci" już klękają na kolanach i modlą się do książki. Spokojnie, więcej luzu. Jeżeli zekranizują Silmarillion i resztę, to bardzo dobrze. Ja nie wydam złotówki, żeby to obejrzeć. Ale będę ciekawy efektu.
A
Aqu
@Njmni - nie orki, tylko orkowie, to po pierwsze. Po drugie rozróżnienie jako takie jest prawidłowe - gobliny i orkowie to jeden gatunek ale sam Tolkien używał dwóch różnych pojęć - w Hobbicie gobliny, w LOTR orkowie. W obu książkach można dostrzec lekkie różnice w opisie tych stworzeń, do tego w swoich listach Tolkien również je zaznaczał "fanie Tolkiena".@Diamond of... - podejrzewam, że o twórczości Tolkiena, jego inspiracjach, symbolice dzieł itp. wiele osób wie więcej niż Ty, a filmy Jacksona uważają za bardzo udane. Jackson nie zapomniał o wymienionych przez Ciebie elementach, tylko zwyczajnie pominął je ze względu na rozległość świata i normalne ramy czasowe filmu. Do tego ekranizacja jest zawsze interpretacją - jeśli nie ma wypaczeń względem oryginału (przez wypaczenia rozumiem całkowitą zmianę kluczowych elementów fabuły tak, by nie była zgodna z oryginałem), to czepianie się jest zwyczajnie na siłę. Też chciałbym zobaczyć wątek kurhanów i Bombadila, ale powiedzmy sobie szczerze - zająłby mnóstwo czasu i niewiele wniósłby do samego filmu. Wiele wątków pominięto, bo coś musiano pominąć i to nie z powodu ignorancji Jacksona, tylko z powodów czysto technicznych. No chyba, że oczekiwałeś, że film będzie trwał dobę i będzie podzielony na 6 czy więcej części. Wtedy pewnie byś truł, że książka miała 3 tomy, więc Jackson o tym zapomniał ;) Film świetnie oddaje klimat książki - pokazał to, o co chodziło Tolkienowi i o czym sam pisał w listach - klimat Shire odpowiedni małym, lokalnym wioskom z prostym życiem, Bree jako brudnawą mieścinę z mieszanką ras i przyjezdnych, Gondor z królewskim charakterem i rolą pewnego protektora pokoju czy zgubny wpływ nadmiernego uprzemysłowienia w Mordorze i Isengardzie. Takich wiernie oddanych elementów jest masa, ale żeby to wychwycić, trzeba nie tylko "przekartkować" LOTR i Hobbita, a porządnie wgryźć się w te książki, listy Tolkiena i inne jego, często niedokończone dzieła. Warto też pamiętać, że sam LOTR jest pisany w oparciu o Pismo Święte i wiele postaci też ma swoją biblijna symbolikę, co świetnie pokazał Jackson np. przy utrudzonym Frodzie.
M
Marta
Niestety filmy były bardzo słabe. Kupa efektów i hooliwoodzkiego blichtru. Ksiazka genialna, stworzona z niesamowitym pietyzmem. Niestety nie można tego powiedzieć o filmach. Jestem ciekawa co wymyśla. I mam nadzieję, ze twórczość Tolkiena doczeka się w końcu genialnej ekranizacji.
D
Diamond of Long Cleeve
A ja pomiędzy. ;-) Aro, uwielbiam Cię.
A
Aro
W 2 tyg?,ja w 2 doby :D
D
Diamond of Long Cleeve
Ale trochę się zgadzam. Ten serial to już koniec świata. A jak zrobią Silmarillion, pokażą w filmie Valarów i samego Jedynego, czy puszczą Muzykę Ainurów, to po prostu będzie świętokradztwo. Ale spotka ich kara. Niech lepiej zaniechają tego uczynku. Bo zostaną ukarani... słudzy M******...
D
Diamond of Long Cleeve
Primo, Njmni ma rację, internauto z chorym podpisem.Secundo - człowiek, który podziwia filmy Petera Jacksona to zdrajca Johna Ronalda Reuela Tolkiena, Panie Szałankiewicz! Napisał Pan "postaci, które do momentu powstania filmu mogliśmy sobie tylko próbować wyobrazić". Próbować? Próbować?! Bujna wyobraźnia zdziała cuda! Nie tak, jak pan Jackson, który zapomina o połowie książki, od szczegółów (np. kapelusze), przez postacie (np. Tom Bombadil i Złota Jagoda, synowie Elronda, Bergond i jego syn Bergil) po ważne fakty i całe wątki (myślę o powstaniu w Shire)!!! Nie mogę się z Panem zgodzić, Panie Pawle. To nie prawie ideał. To porażka!
g
goblin, nie ork
nieprawda
N
Njmni
Niby taki fan, a nie wie, że u Tolkiena orki i gobliny to to samo
Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na telemagazyn.pl Telemagazyn