Uwielbiam Tolkiena. Książkę przeczytałem jeszcze w ósmej klasie szkoły podstawowej i pochłonęła mnie całkowicie. Spędziłem z nią niecałe dwa tygodnie – trzema ogromnymi tomiszczami, które były toporne w rozkładaniu na kolanach. Ale trwałem przy tej książce. Brnąłem przez niesamowicie szczegółowe opisy Shire, Mordoru czy Rivendell, tak jak Frodo z Samem brnęli do Góry Przeznaczenia. Pamiętam ostatnie sceny, kiedy elfy opuszczały Śródziemie wraz z Frodem. Po raz pierwszy i jedyny płakałem czytając książkę. Przy filmie już tak nie było, choć nie powiem, że go nie uwielbiam. Peter Jackson stworzył jedną z najlepszych ekranizacji książek (oczywiście moim zdaniem) w historii kina. Owszem, wielu rzeczy, wątków czy postaci brakowało, ale nikt nie powie, że nie udało się ukazać klimatu książkowego Śródziemia, a aktorzy nie zwizualizowali w doskonały sposób postaci, które do momentu powstania filmu mogliśmy sobie tylko próbować wyobrazić. Hobbita natomiast przemilczę, bo w tym przypadku był to po prostu gwałt na książce i odcinanie kuponów od sukcesu „Władcy pierścieni”.
Teraz zekranizowania dzieła Tolkiena chce podjąć się Amazon w formie serialu i... zmroziło mnie. No bo jak to, ktoś jeszcze będzie chciał coś z tego wycisnąć i spróbować splamić markę, jaką wypracowała nie tylko książka, ale i film czy też gry komputerowe? Osobiście jestem pełen obaw tego, co Amazon może z tym zrobić.
"Władca Pierścieni" jest fenomenem kulturowym, który poprzez literaturę i duży ekran poruszył wyobraźnię pokoleń fanów. Jesteśmy zaszczyceni, że współpracujemy z Tolkien Estate, Trust, HarperCollins i New Line przy tym ekscytującym serialu i z radością zabierzemy fanów Władcy Pierścieni na nową, epicką podróż - powiedział Sharon Tal Yguado z Amazon Studios.
Wszelkie ekranizacje i seriale fantasy, jakie ostatnio powstały bądź mają powstać, tworzone są niejako na plecach sukcesu „Gry o tron”. Po tym, co HBO zrobiło z ekranizacją „Pieśni lodu i ognia” Martina, każdy zapragnął zrobić coś równie dobrego, jeśli nie lepszego. MTV wyrwało się przecież z „Kronikami Shannary”, które nawet całkiem przyjemnie się ogląda, ale jeśli już ominiemy jeden, drugi i piąty odcinek, a potem zapomnimy to nadrobić – nic się nie stanie. Zresztą trudno zrobić dziś to, co HBO – stworzyć serial z dobrą fabułą (choć nie zawsze), świetnymi efektami, klimatem i dobrą grą aktorską, który porwie widzów na całym świecie i sprawi, że wszelka wzmianka dotycząca tego serialu osiąga w internecie ogromną klikalność. Dobrze, jesteśmy dopiero po drugim sezonie serialu „Stranger Things”, ale mimo jego popularności tak na dobrą sprawę ma on o wiele mniej widzów, niż właśnie ekranizacja książek Martina. „Gra o tron” wyznaczyła ścieżkę, którą chce podążać teraz każda stacja czy platforma internetowa, ale do tej pory to się nie udało.
Moim zdaniem Amazon porywa się więc z motyką na słońce i choć premierowy odcinek zobaczymy po ostatnim sezonie hitu HBO, to na pewno nie uniknie on pewnych porównań z „Grą o tron”. W tym przypadku jest jeszcze szansa na to, że zostanie dobrze potraktowany i przyjęty tak przez widzów, jak i krytyków.
Amazon musi się zmierzyć z zupełnie czymś innym – z legendą filmów Petera Jacksona. To będzie o wiele trudniejsze, ponieważ w kinowej ekranizacji zagrało praktycznie wszystko – od scenografii, charakteryzacji, lokacji, fabuły i aktorów po efekty specjalne. Mimo że minęło już tyle lat od ostatniej części – „Powrotu króla”, film się nie zestarzał. Nadal dostarcza niesamowitych wrażeń, a co scena to większe „wow”. Bo też do tego filmu Jackson wraz z ekipą filmową naprawdę mocno się przyłożyli. Wiedzieli, że zabierają się za coś wielkiego i nie spaprali tego. Pamiętam zresztą swoje własne obawy w momencie, kiedy usłyszałem o ekranizacji książek Tolkiena. Bałem się oczywiście, ale też kino w tamtym okresie nie było tak zepsute blockbusterami jak dzisiaj i mimo wszystko można było ze spokojem oczekiwać na pierwszą, a potem kolejne części. Bo można było mieć pewność, że nie będzie to fabularna chała i pastisz wielkiego dzieła literackiego.

Amazon musi się więc zmierzyć z czymś, co może go całkowicie przerosnąć. Jasne, fabuła ma się dziać przed wydarzeniami z filmu i będzie zapewne tworzona choćby na podstawie „Silmarillionu” czy innych opowieści, przypowieści i legend ze świata Śródziemia z dodatkiem kreatywności scenarzystów. Jednak by oddać klimat tych książek, tego świata, muszą się porwać na o wiele większe rzeczy, niż przy tradycyjnych serialach. Przy tym muszą też wzorować się jednak na filmach Jacksona, a zwłaszcza ukazanych przez niego krasnoludów, elfów, goblinów czy orków. To nie będzie łatwe zadanie, ale też stworzenie serialu daje możliwość opowiedzenia dokładnie historii, jakie stworzył Tolkien i to nawet – jeśli oczywiście by spróbowali, z najdrobniejszymi szczegółami. Jest jedno ale – przy tym wszystkim, z miejsca ogłoszono tworzenie spin-offów serialu, który nawet jeszcze nie powstał.
To jasno wskazuje, że Amazon nie tyle chce powtórzyć sukces HBO, ale przede wszystkim przekuć go na pieniądze. Mnóstwo pieniędzy. A kiedy w grę wchodzi kasa, to rzadko udaje się zrobić coś naprawdę dobrego. A w tym przypadku – godnego jednej z najlepszych w historii książek fantasy. Dlatego obawiam się, że choć plany tej platformy wyglądają naprawdę ciekawie, to efekt może być bardzo rozczarowujący.
Paweł Szałankiewicz
Źródło: Associated Press, x-news
