Antoni Królikowski urodził się w lutym 1989 roku. Do tej pory widzowie mogli go oglądać w takich produkcjach jak m.in. „Mała matura 1947”, „Wkręceni 2”, „Miasto 44” czy „Karbala”, a także w serialach „Nad rozlewiskiem”, „Przyjaciółki” oraz „Czas honoru”. Kreacja młodego Eugeniusza Bodo w serialu „Bodo” będzie jego największym dotychczasowym wyzwaniem aktorskim.
Jako młody Eugeniusz Bodo śpiewasz, tańczysz i stepujesz. Jak wyglądały Twoje przygotowania do tej roli?
Te sceny, w których naprawdę dajemy z siebie wszystko na scenie, musieliśmy przygotować odpowiednio wcześniej, aby już przed kamerą wszystko mogło pójść sprawnie. Mieliśmy naukę śpiewu, tańca, w tym także stepu. Ten etap przygotowań oczywiście wymagał czasu, ale to naprawdę było potrzebne, bo potem – już będąc na planie – wiemy dokładnie co mamy robić i nie musimy improwizować bądź ratować się w jakiś inny sposób. Wszystko wymyśliliśmy na próbach, więc nie pozostaje nam nic innego, jak stanąć przed kamerą i grać.
Wszystkie piosenki, które śpiewa młody Bodo, śpiewasz osobiście?
Tak. To też wymagało przygotowań i jest pewnym wyzwaniem, ale biorąc udział w tego typu projekcie nic nie przychodzi łatwo. Kiedy efekt przygotowań widać, słychać i jest zadowalający wtedy ten efekt smakuje naprawdę dobrze.
Masz duże doświadczenia zarówno w filmach, jak i serialach historycznych, lecz zawsze to były głównie produkcje rozgrywające się w czasie II Wojny Światowej. Ten temat jest bardzo ograny, przez co chyba większość widzów jest w stanie wyobrazić sobie realia wojenne. W przypadku „Bodo” cofacie się aż o 100 lat, do czasów o których pamięć praktycznie zanikła. Czy to jest wielkie utrudnienie dla aktora? Może wręcz przeciwnie – to pobudza kreatywność?
To przede wszystkim wielka frajda, przynajmniej dla mnie. Bardzo lubię przenosić się w czasy, które są niemożliwe do osiągnięcia w rzeczywistym życiu, więc im dalej się cofamy, tym ciekawiej. Co prawda wiąże się to z pewnymi ograniczeniami, chociażby językowymi, przez co trzeba się pilnować, aby nie używać zbyt współczesnej i potocznej mowy. To mentalne przejście o 100 lat wstecz pobudzą wrażliwość związaną z tamtymi czasami i chyba wszyscy na planie to odczuwamy. Ten klimat się udziela.
„Bodo” to pierwszy duży projekt, w którym masz okazję zaprezentować się w roli głównej.
To dla mnie to wielka przygoda. „Bodo” jest ogromnym wyzwaniem dla wszystkich, którzy pracują przy tym serialu. To kostiumowa produkcja, sceny są realizowane w specyficznych miejscach, do których na co dzień kamera nie zagląda, jak teatry czy kabarety. Jest mnóstwo ludzi, liczna widownia oraz tancerze. Dla nas wszystkich jest to tak naprawdę nowe doświadczenie. Lubię wyzwania, więc wierzę, że dałem radę a widzom spodoba się historia Młodego Bodo opowiadana z perspektywy Antka Królikowskiego.
Jako, że grasz wraz z Tomaszem Schuchardtem tą samą postać, to w jakiś sposób konsultowaliście wasze podejście do kreacji, czy każdy działał osobno i opierał się na własnej intuicji?
Z Tomkiem rozumiemy się bez słów (śmiech). Oczywiście, rozmawialiśmy dużo na ten temat, ale nie robiliśmy wspólnych ustaleń. Ojcem projektu, który nad wszystkim czuwa, jest Michał Kwieciński, a my całkowicie mu ufamy. Tak naprawdę, sami nie znamy aż tak dobrze świata „Bodo”, jak zna go Michał. Oczywiście, można przeczytać kilka książek czy obejrzeć parę filmów, ale tę epokę trzeba zwyczajnie czuć, a Michał Kwieciński ją czuje i dzięki temu to wszystko wygląda tak dobrze. Ufamy naszemu wizjonerowi, oddaliśmy mu się do pełnej dyspozycji i liczymy, że finalny efekt będzie satysfakcjonujący zarówno dla widzów, jak i dla nas samych.
Myślisz, że współczesny, młody widz będzie mógł identyfikować z postacią Eugeniusza Bodo? Dzisiaj jest to już niestety postać archaiczna, coraz mniej znana i dopiero ta produkcja przypomni ludziom – a wielu zwyczajnie dopiero uświadomi – kim był Bodo.
Myślę, że tak. To jest świetny pomysł Telewizji Polskiej i Akson Studio, żeby odświeżyć i przypomnieć postać Eugeniusza Bodo, bo dzisiaj faktycznie tylko nieliczni oglądają filmy przedwojenne, a niektórzy nawet nie wiedzą kim był Bodo. Często spotykam się z takimi głosami i wierze że nasz serial to zmieni!
Mówisz Bodo, myślisz Bodo Kox.
No właśnie (śmiech)! Wiadomo, bardziej dojrzała widownia będzie kojarzyła Eugeniusza Bodo, natomiast młoda dopiero go pozna. Myślę, że produkcja spodoba się widzom. W końcu zawsze lubimy historie, w których bohater dąży do jakiegoś celu, ma wiele przeszkód na swojej drodze, ale wierzy w siebie do końca, mimo że nie wszyscy wierzą w niego.
W 2010 roku wyreżyserowałeś ciekawą etiudę „Noc życia”. Nie korci Cię czasem, żeby ponownie stanąć po drugiej stronie kamery?
Oczywiście, że mnie korci. Mam takie plany, ale chce dać sobie czas. Jest zdecydowanie za wcześnie. Ale jak plany przerodzą się w coś konkretnego, to wtedy chętnie o tym porozmawiam (śmiech).
Rozmawiał Krzysztof Połaski
