Katarzyna Ucherska urodziła się w 1992 roku i jest studentką ostatniego roku wydziału aktorskiego Akademii Teatralnej w Warszawie. Dla niej to pierwsza tak poważna rola, chociaż miała już okazję zagrać charakterystyczne epizody w m.in. „Na dobre i na złe” oraz „Klanie”. Za rolę Józefa Stalina w spektaklu „Mistrz i Małgorzata” w reżyserii Waldemara Raźniaka została wyróżniona na XXXIII Festiwalu Szkół Teatralnych w Łodzi.
W „Dziewczynach ze Lwowa” wcielasz się w najmłodszą z dziewczyn, która ma na imię Olyia. Opowiedz o tej postaci.
To młoda dziewczyna, będąca świeżo po maturze. Przez całe życie spotykała chłopców oraz mężczyzn, którzy byli praktycznie na jej utrzymaniu. Musiała pracować, aby spełniać ich zachcianki i w jakiś sposób się do tego przyzwyczaiła. Zaakceptowała los kobiety – opiekunki. Dopiero w Polsce poznaje inne życie i przede wszystkim na swojej drodze spotyka Tomka, który dla odmiany zaczyna się nią opiekować. Wtedy Olyia staje się prawdziwą kobietą.
Olyia, Polina, Uliana oraz Swietłana – w serialu stajecie się przyjaciółkami.
Nie tylko w serialu (śmiech)! Losy naszych bohaterek się przeplatają. To są przyjaciółki, które pomagają sobie zarówno w pracy, jak i w życiu prywatnym. Wspólnie muszą sobie radzić.
To Twoja pierwsza tak duża rola.
Tak, to moje pierwsze tak wielkie doświadczenie aktorskie. To ogromne wyzwanie, ale ekipa oraz reżyser byli tak fantastyczni, że praktycznie nie odczuwałam stresu. Praca z takimi ludźmi to marzenie.
Jak to się stało, że to właśnie Tobie powierzono jedną z głównych ról?
Zostałam zaproszona na zdjęcia próbne. Wcześniej połowicznie znałam się z reżyserem, bo profesor Adamczyk wykłada w Akademii Teatralnej w Warszawie, ale on jeszcze nie do końca znał mnie. Starałam się wykazać na castingu, pokazać z jak najlepszej strony i się udało. Później przychodziłam na zdjęcia próbne wyłącznie po to, aby partnerować kolegom starającym się o inne role.
Kreowana przez Ciebie postać będzie bardziej poważna i dramatyczna czy komediowa? Bo to, że potrafisz zagrać postacie chwytające za serce udowodniłaś m.in. w jednym z epizodów w serialu „Na dobre i na złe”, natomiast z komediowej strony pokazałaś się w spektaklu „Mistrz i Małgorzata”, gdzie jako Józef Stalin kradniesz innym przedstawienie.
No ja tutaj dużo płaczę (śmiech). Olyia to bardzo wrażliwa dziewczyna. Powiedziałabym nawet, że nadwrażliwa. Ta postać jest napisana komediowo, dlatego początkowo miałam pewne trudności w umotywowaniu sobie pewnych jej panicznych reakcji, gdyż są śmieszne i irracjonalne. Jednak pracując nad rolą nie skupiałam się na tym, aby wypaść w sposób komediowy, podchodziłam do całości zupełnie poważnie.
Zdjęcia do „Dziewczyn ze Lwowa” się zakończyły, więc jakie masz plany na przyszłość?
Filmowych planów obecnie nie mam, ale będę skupiać się na teatrze. W nowym sezonie będzie można zobaczyć mnie w Teatrze Ateneum w „Uczonych białogłowach” Moliera. Całość będzie reżyserował Janusz Wiśniewski, ale wszystkich szczegółów jeszcze nie mogę ujawnić.
