"Gra o tron 8" odcinek 3. Wielka bitwa o Winterfell - oszałamiające starcie czy najbardziej przereklamowane telewizyjne wydarzenie ostatnich lat? Oceniamy!

Adriana Słowik
Adriana Słowik
Trzeci odcinek ósmego sezonu “Gry o tron” to bezapelacyjnie jeden z najbardziej wyczekiwanych momentów w historii telewizji. Wielka bitwa o Winterfell dobiegła końca, ale czy było to tak oszałamiające starcie, jak zapowiadali przed premierą jego twórcy, z reżyserem Miguelem Sapochnikiem na czele? A może bitwa o Winterfel to najbardziej przereklamowane telewizyjne wydarzenie ostatnich lat? Oceniamy!

Za nami chyba jeden z najbardziej emocjonujących odcinków w historii serialu HBO. Premiera tak rozreklamowanej i szumnie zapowiadanej bitwy o Winterfell to dla mnie zenit skrajnych uczuć — od ogromnej satysfakcji, zaskoczenia, aż po niezadowolenie. Długo wyczekiwane starcie sił Daenerys i Jona Snowa z armią Nocnego Króla miało być jak drugi Helmowy Jar, czyli jedną z najbardziej spektakularnych potyczek w historii kina i telewizji. Mam jednak wątpliwości czy twórcom, którzy długo kazali nam czekać na akcję tego kalibru w 8. sezonie, udało się spełnić wszystkie oczekiwania.

Piękna katastrofa

Bitwa o Winterfell to najdłuższy odcinek w historii “Gry o tron”. Trwał aż 82 minuty i zobaczyliśmy w nim najdłuższą ekranizację sceny batalistycznej w historii kina i telewizji. Prym pod tym względem wiodła do tej pory słynna bitwa o Helmowy Jar w filmie "Władca Pierścieni: Dwie wieże", która trwała 40 minut. Za starcie, na które wszyscy czekali, odpowiada specjalista od krwawych potyczek w "Grze o tron” - zdobywca Emmy Miguel Sapochnik, który pracował też przy bitwie z odcinka „Hardhome” oraz słynnej “Bitwie Bękartów”.

Trzeci odcinek 8. sezonu “Gry o tron” rozpoczyna się tam, gdzie skończył się poprzedni. Trwają ostatnie przygotowania do wielkiej bitwy. Widać wyraźnie, że szanse na wygraną są... przeciętnie. Bohaterowie nerwowo krzątają się po dziedzińcu Winterfell, a kamera poprzez długie ujęcie prowadzi widza od postaci do postaci, aż wreszcie naszym oczom ukazuje się pole bitwy, gdzie już za chwilę rozegra się ostateczna batalia z niestrudzonymi siłami Nocnego Króla. I już wiemy, że będzie to długa noc, ciemna i pełna strachów. Wtem pojawia się Melisandre (Carice van Houten), która wypowiadając kilka magicznych zwrotów, uzbraja Dothraków w płonące miecze, dając ostatnie pocieszenie.

Twórcy przez dwa pierwsze odcinki budowali w widzach monstrualne napięcie. Zacieraliśmy ręce przed decydującą rozgrywką, choć już po bitewnej naradzie było wiadome, że pomysłu na walkę z armią Nocnego Króla nasi bohaterowie nie mają. Epicka batalia taktyczną głupotą stała już od samego początku, kiedy na pierwszy ogień rzucono kawalerię Dothraków. Dalej nie było lepiej, bo bohaterowie pchani “mocą” scenariusza dokonywali coraz to głupszych wyborów. A boli to, tym bardziej że naprzeciwko nich nie stała armia dowodzona przez geniusza strategii i taktyki takiego, chociażby Tywina Lannistera, a jedynie niestrudzona horda bezmózgich zombie.

Udało się dobrze oddać bitewny chaos i poczucie nadciągającego z każdej strony niebezpieczeństwa, ale umówmy się — twórcom pomogła w tym wszechobecna ciemność, która podbijała realizm poszczególnych sekwencji, a zarazem utrudniała do granic możliwości oglądanie. “Bitwa Bękartów” nie potrzebowała takich zabiegów, by nie raz, nie dwa zmrozić nam krew w żyłach i zahipnotyzować. Ogromne znaczenie w odbiorze tego odcinka miała też muzyka Ramina Djawadia.

Noc żywych trupów

Telewizyjna „Gra o tron” staje się coraz bardziej czytelna. Najlepiej udowadnia to kolejna fanowska teoria, która znalazła potwierdzenie w 3. odcinku. To, ile czasu twórcy poświęcili w materiałach promocyjnych kryptom Winterfell oraz jak często bohaterowie podkreślali, że to najbezpieczniejsze miejsce podczas wielkiej bitwy żywych z umarłymi, zwiastowało istną noc żywych trupów i tak też się stało. Zmarli wstali z grobów, choć wielkiej rzezi w podziemiach Winterfell nie było. Ot, zaledwie kilka matek z dziećmi, bo najważniejsi — jak to u Martina... przepraszam, jak to u duetu Benioff&Weiss bywa, musieli przeżyć.

Wielka bitwa o Winterfell pochłonęła zadziwiająco mało ofiar. Zginęło zaledwie kilku uwielbianych przez widzów bohaterów, a przecież ten odcinek zapowiadał się na przytłaczające pożegnanie z całą masą ekranowych ulubieńców.

Aktorom chwała jednak za emocje, bo to głównie dzięki nim można było poczuć w tym odcinku skalę zagrożenia. Wystarczy wspomnieć, chociażby zaprawionego w bojach Szarego Robaka czy ukochaną lady Mormont — jeśli takim ekranowym twardzielom maluje się na twarzy przerażenie, to musi to coś znaczyć.

Co mówimy Bogowi Śmierci? Nie dziś

Zaskakująca, choć najmniej satysfakcjonująca okazała się końcówka 3. odcinka 8. sezonu “Gry o tron”. Oczywiście to, że taka persona jak Nocny Król ginie od sztyletu Aryi Stark, to najlepsze, co wydarzyło się w tym odcinku, ale to, z jaką łatwością udało się tego dokonać dziewczynce bez twarzy, pozostawia jednak wiele do życzenia. Spodziewałam się też więcej po samej postaci pierwszego Białego Wędrowca i jego pobratymców. Główny szwarccharakter serialu “Gra o tron” okazał się jednak zadziwiająco łatwym celem i tak koronkowa robota G. R.R. Martina, który zbudował fenomenalną historię wokół tego bohatera, spełzła na niczym.

Bitwa o Winterfell zostawia więc mnie w kawałkach niczym Arya Nocnego Króla. Tak szumnie zapowiadana potyczka pod wieloma względami okazała się rozczarowaniem. Najdłuższy odcinek w historii “Gry o tron” miał swoje dobre momenty, ale to nie o momenty chyba tutaj chodziło.

Przypomina mi się teraz pompowanie balonika pod nazwą "Rosja 2018", który pękł z hukiem szybciej, niż spodziewali się tego nawet najwięksi pesymiści. Z “Grą o tron” jest chyba podobnie, ale tak jak w przypadku drużyny narodowej, tak i z serialem HBO zostanę do końca, bo przecież nic się nie stało... gramy jeszcze o honor. Na 3. odcinek 8. sezonu “Gry o tron”, jak i na osiągnięcia polskiej reprezentacji na ostatnim mundialu lepiej chyba jednak spuścić zasłonę milczenia.

"Gra o tron 8" odcinek 4. zwiastun:

Gra o tron 8

[facebook]https://www.facebook.com/nie.spie.bo.seriale/?tabs=;strona[/facebook]

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

NaM - Podlaskie ligawki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Komentarze 8

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze!
Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Ta strona jest chroniona przez reCAPTCHA i obowiązują na niej polityka prywatności oraz warunki korzystania z usługi firmy Google. Dodając komentarz, akceptujesz regulamin oraz Politykę Prywatności.

Podaj powód zgłoszenia

T
Tom
Oczywiście nie wszystkich można zadowolić. Jednak uznanie sposobu w jaki Arya zabija Nocnego Króla za mało przekonujący stawia autora recenzji w szeregu fanów kina pompatycznego. Przypomnę że Arya ukończyła szkolę zabójców a nie wojowników. Zabójcy zabijają szybko i podstępnie, bo tylko tak można było go pokonać, w końcu Jonowi z obnażonym mieczem nie udało się. Ile już pięknych finałowych walk można było obejrzeć w filmach? Mnóstwo. I wiadomym było, że to jedyne rozwiązanie tej bitwy. Porownanie przez autora rozczarowania odcinkiem serialu do gry polskiej reprezentacji na MS jest zabawne. To, że kogoś rozczarowała wizja twórców, nie oznacza , że rozczarowała wszystkich widzów. Rozczarowala tą grupę, ktora zawsze wie najlepiej, wszystko umie zrobić najlepiej, tylko dziwnym trafem nikt nie zatrudnia takich osób do napisania scenariusza nawet do opery mydlanej.
T
Tom
Oczywiście nie wszystkich można zadowolić. Jednak uznanie sposobu w jaki Arya zabija Nocnego Króla za mało przekonujący stawia autora recenzji w szeregu fanów kina pompatycznego. Przypomnę że Arya ukończyła szkolę zabójców a nie wojowników. Zabójcy zabijają szybko i podstępnie, bo tylko tak można było go pokonać, w końcu Jonowi z obnażonym mieczem nie udało się. Ile już pięknych finałowych walk można było obejrzeć w filmach? Mnóstwo. I wiadomym było, że to jedyne rozwiązanie tej bitwy. Porownanie przez autora rozczarowania odcinkiem serialu do gry polskiej reprezentacji na MS jest zabawne. To, że kogoś rozczarowała wizja twórców, nie oznacza , że rozczarowała wszystkich widzów. Rozczarowala tą grupę, ktora zawsze wie najlepiej, wszystko umie zrobić najlepiej, tylko dziwnym trafem nikt nie zatrudnia takich osób do napisania scenariusza nawet do opery mydlanej.
A
Alicja
Mnie się podobało,trzyma się kupy wszystko.Na zabicie NK wystarczył jeden doskonale wyszkolony zabójca niż jakiś marny rycerz.Bran czekał aż Aria dotrze-on wie wszystko.Powiedział kiedyś ze wie co było i będzie.Film to Gra o Tron .Władzy już nie będzie miał Nocny król -przegrał z ludźmiTeraz ludzie między sobą będą o ten tron walczyć.Po stronie jednej jest mądrość Sam Tyrion,roztropnosc Warys Sansa .sprawiedliwość Aria Jon,dobroć i sprawiedliwość Denerys Ogar.itp.Po drugiej stronie pragnienie władzy msciwosv ,zemsta, chore ambicje to Cersej Juron,medyk,potwór Góra itp.Pytanie-kto zwycięży?
t
teja
Jestem chyba jedną z nielicznych, która ma inne zdanie, po pierwsze film zaskoczył bo nie zginęło tylu ilu się zapowiadało, gdyby większość zginęła, każdy powiedziałby: było do przewidzenia ;), po drugie był chaos bo to była walka z tępymi istotami, których jedynym atutem była ich ilość a nie żadna strategia, po trzecie Gotraki na początek - ok bo przecież nie walczyli by z nimi na koniach na dziedzińcu - musieli mieć otwarte pole, a że nic się nie spodziewał, że tak ich zmasakrują....nam się fajnie mówi bo już mamy pojęcie całości,więc nie narzekajmy i cieszmy się emocjami :)
A
Adam
Nikt nie miał tam zbytnio doświadczenia w strategii... Jamie się nigdy w tym nie popisał, a z pewnością nie dali by mu za dużo do powiedzenia... po prostu jak chcecie wodotrysków idźcie na Avengers... wymagacie już za dużo... jak na serial było 82 min dobrego kina
D
Denver
Miałem podobne odczucia związane z tym odcinkiem. Pozostał niedosyt.
d
dobrze zorientowany
to poczekaj do 5 odcinka i wtedy powiesz ze zginelo ich za duzo
F
Fredu
Tego się można było spodziewać. Kto rzuca na początek kawalerię do ataku? Ona wkracza później do bitwy. To że Arya zabije króla było do przewidzenia przecież szkoliła się na zabójcę. Mnie zdziwiło że praktycznie nikt nie zginął z głównych bohaterów.
Wróć na telemagazyn.pl Telemagazyn