- Od ponad roku mam zdiagnozowane stany depresyjne. To jest mój bieg o życie. Do sierpnia miałam sobie dać szansę, żeby się odnaleźć. Może wyleczyć. Może poczuć radość. Nie mówię o radości z biegów narciarskich. Tylko radości z tego, że jestem. Chciałam pożyć, znaleźć jakiś bodziec, który mnie odciągnie od tego wszystkiego, co czarne. Ale nie udało się. Więc skoro wszystko inne mi się w życiu sypie, to skupię się na sporcie - powiedziała "Gazecie Wyborczej".
CZYTAJ TAKŻE:
WYZNANIE JUSTYNY KOWALCZYK: STRACIŁAM DZIECIĄTKO!
JUSTYNA KOWALCZYK I SKOCZKOWIE PODBILI WIDZÓW
- Bywały takie dni, gdy jedynym moim widokiem był sufit w pokoju. Gdy nie miałam siły ani chęci wstać z łóżka. Mam już dość udawania i kłamstw. Wracam teraz do treningów wcześniej niż zakładałam, bo chcę złapać się tego, co jest dla mnie pewne, jasne - podkreśliła Justyna Kowalczyk.
Narciarka przyznała też, że pogłoski o poronieniu są prawdziwe. - Tak, byłam w ciąży, poroniłam rok temu w maju, na obozie treningowym. Na samym początku obozu. Właśnie wtedy, gdy się szykowałam do wyprostowania swoich ścieżek. Wiadomo, że gdybym donosiła tę ciążę, dość zaawansowaną, nie wystartowałabym w Soczi. Miałam już w planie inne życie, przynajmniej na najbliższy rok. To były przerażające i traumatyczne dni. Tak to się wszystko poplątało, że zostałam z tym sama. Nie mówiłam nic ani trenerowi, ani rodzicom, żeby ich nie martwić - ujawniła Justyna Kowalczyk.
CZYTAJ TAKŻE:
JUSTYNA KOWALCZYK ODDAŁA SAMOCHÓD NA LICYTACJĘ, ŻEBY POMÓC CHORYM DZIECIOM
JUSTYNA KOWALCZYK ZEMDLAŁA NA SPOTKANIU Z FANAMI
Okazuje się, że wyznanie Justyny Kowalczyk zostało odebrane z dużą dozą szacunku w Skandynawii. Zbigniew Kuczyński, korespondent norweskiej telewizji NRK powiedział, że jest ona wielką gwiazdą w tym regionie świata. - O niej mówi się tutaj, że jest kobietą z żelaza. Jest uważana za silną psychiczne, nieco arogancką, która zachowuję się jak diwa - wskazuje Kuczyński.
