To właśnie on stał u początków kariery Ireny Jarockiej. Najpierw poznał ją z Sewerynem Krajewskim, który napisał dla niej "Gondolierów znad Wisły", którzy przynieśli jej sławę a później otworzyli drogę na stypendium do Paryża. W stolicy Francji nie żyło się jej lekko, ciągłe kłopoty finansowe i choroba, doprowadziły do depresji i myśli samobójczych. I znów z pomocą przyszedł Zacharewicz, który miał dla niej piosenkę "Wymyśliłam cię" i perspektywę kariery w kraju... I tak też się stało...
Po "Wymyśliłam cię" przyszły kolejne przeboje a Jarocka i Zacharewicz zostali małżeństwem.
- Bywało, że dawaliśmy dwa koncerty dziennie. Byłem szczęśliwy. Nie przeszkadzało mi, że jestem w jednej osobie kierowcą, tragarzem, konferansjerem, menedżerem, kompozytorem i akompaniatorem gwiazdy. To były inne czasy niż teraz. A honoraria za występy nie zawsze wystarczały nawet na sukienki dla Irenki. Ale nikt na to nie patrzył. Ważne było, że publiczność ją kocha, że chce jej słuchać - opowiedział Marian Zacharewicz "Rewii".
CZYTAJ TAKŻE:
IRENA JAROCKA CHCIAŁA ODEJŚĆ PO CICHU
IRENA JAROCKA NIE ŻYJE
Dobre czasy dla małżeństwa skończyły się z wypadkiem. Jarocka jechała samochodem z Michałem Sobolewskim, kiedy uderzyło w nich inne auto. Okazało się, że kiedy leżała w szpitalu, zbliżyła się do Sobolewskiego na tyle, że z Zacharewiczem się rozstali.
- Rozstaliśmy się w 1978 roku. W przyjaźni, choć serce bolało. I ta przyjaźń przetrwała. Od Michała Sobolewskiego otrzymałem wtedy propozycję, by dalej być menedżerem Irenki, ale była to propozycja dla mnie nie do przyjęcia. Dziś mogę powiedzieć, że tamte nasze wspólne lata to był najlepszy okres w karierze Irenki. Nigdy później nie udało jej się nagrać już takich przebojów. Zabrakło jej dobrego menedżera - powiedział Zacharewicz "Rewii".
Kinowe i telewizyjne hity na ekranie Twojego komputera: kino.telemagazyn.pl
