"Na dobre i na złe" w ogniu krytyki
W połowie stycznia telewizyjna Dwójka wyemitowała 830. odcinek serialu "Na dobre i na złe", w którym to serialowy Falkowicz (Michał Żebrowski) ruszył w Polskę po to, by poznać w końcu swoje korzenie. Profesor dotarł na Kaszuby.
Po emisji odcinka w sieci błyskawicznie zaroiło się od... niepochlebnych komentarzy. Gracjan Fopke z Radia Kaszëbë uważa, że Kaszubi w serialu zostali przedstawieni jako starzy, zacofani ludzie, którzy mieszkają w zbitych z desek lepiankach i jedyne, co potrafią robić, to pić wódkę. Wtóruje mu regionalista Artur Jabłoński, który napisał na Facebooku:
Skansen, wóda, geriatria. W radiu słyszałem wczoraj wypowiedź pani z ekipy realizującej ten odcinek Na dobre I na złe, że wybrali te prawdziwe Kaszuby do pokazania, z tą architekturą i wszystkim. Nie chcieli pokazać tych Kaszub nadmorskich, bo są takie niejednoznaczne. Cóż. Gratuluję wpisania się w jednoznaczną, stereotypową narrację.
Produkcja "Na dobre i na złe" odpowiada na zarzuty
Krytyka odcinka dotarła do produkcji "Na dobre i na złe". Karolina Baranowska z Artramy wysłała do redakcji Plejady oświadczenie, którego treść znajdziecie poniżej.
Nie mamy poczucia, aby nasza produkcja pokazywała społeczność Kaszubów w złym świetle, bo po emisji odcinków zdecydowanie przeważają pozytywne komentarze. W serialu pokazaliśmy przepiękne kaszubskie plenery, język kaszubski i zanikające tradycje. We wsi Juszki spotkaliśmy samych uprzejmych i gościnnych mieszkańców, a do ról kaszubskich zatrudniliśmy prawdziwych Kaszubów. Nie zapominajmy, że jest to serial fabularny, a nie dokumentalny i tak, jak nie istnieje Leśna Góra, tak nie istnieje Barania Huta - czytamy.
A jak Wam się podobał kaszubski odcinek "Na dobre i na złe"?
