"PLANETA SINGLI 2" RECENZJA
Typowa komedia romantyczna – on kocha ją, ona jego, po wielu perypetiach w końcu zrozumieli, że są dla siebie stworzeni, więc żyją długo i szczęśliwie. NO NIE. Pierwsza „Planeta Singli” była modelową komedią romantyczną, pokazującą, że w Polsce da się uprawiać ten gatunek bez wstydu i żenady. Poprzeczka została zawieszona wysoko, więc na kontynuację trzeba było znaleźć ciut inny patent. I poniekąd to uczyniono, bo film wyreżyserowany przez Sama Akinę ma pokazać, że o związek trzeba dbać, gdyż same motylki w brzuchu nie wystarczą i to, co wydawało się wielką miłością, może zniknąć w jednej chwili.

Za sprawą „Planety Singli 2” postanowiono w jakiejś części odczarować babrające się w oceanie lukru hasło „żyli długo i szczęśliwie”. Przeromantyzowana wizja związku, jaka zawsze pojawia się zapewne u większości widzów po napisach końcowych rom-comów, tutaj zostaje zburzona już w pierwszych scenach. Codzienność jest wyzwaniem dla związku, różnice charakterów są bardziej widoczne, a niewygodne fakty z przeszłości trudne do pogodzenia. Zaczynają się ciche dni, później kłótnie, aż w końcu dwie dawniej bliskie sobie osoby już nie mają o czym ze sobą rozmawiać.
Chociaż to brzmi dramatycznie, to jednak nie zapominajmy, że mamy do czynienia z komedią. I to taką, która ani przez moment nie kryje się ze swoim przesłaniem – o związek trzeba dbać. Rozmowa, komunikacja, szczerość – to coś, z czym problem mają Tomek Wilczyński (Maciej Stuhr) i Ania Kwiatkowska (Agnieszka Więdłocha), ale rzuceni na głęboką wodę konferansjerki programu wigilijnego na żywo, będą mogli poznać się na nowo. Aczkolwiek nigdy nie wiadomo, co się wydarzy, gdy na horyzoncie pojawi się piosenkarka Beata (Iza Miko) czy polski Steve Jobs (Kamil Kula).
„Planeta Singli 2” jest bardzo aktualnym filmem. Widać, że twórcy trzymają rękę na pulsie i chcą nawet wyprzedzać rzeczywistość. W pierwszej części mieliśmy do czynienia z aplikacją randkową, która tym razem jest jeszcze potężniejsza i wręcz zaczyna sterować ludźmi. Czy komputer jest w stanie wskazać nam idealnego partnera bądź partnerkę?
Gwiazdami filmu są Maciej Stuhr i Agnieszka Więdłocha, ale podobnie jak w pierwszej części, tutaj także show kradną Tomasz Karolak i Weronika Książkiewicz. To doskonały ekranowy duet, który aż kipi energią oraz emocjami. Idealnie zgrywa się z nimi Bartosz Porczyk, który w swoim krótkim epizodzie potrafi skraść serca widzów. Zresztą cały wątek jogi, przepraszam za kolokwializm, robi robotę. Celna parodia.
Oczywiście nie wszystko w „Planecie Singli 2” jest doskonałe. Widać, że za kamerą nie stał Mitja Okorn, więc miejscami jest dużo bardziej siermiężnie. I paradoksalnie, chociaż film stara się uciekać od typowości komedii romantycznej, to jest najeżony schematami. Mam wrażenie, że nie do końca wykorzystano potencjał niektórych postaci, chociażby bohaterów kreowanych przez Kamila Kulę czy Danutę Stenkę. Są, bo są. Już Witold Paszt, dokonujący swoistej pijackiej reinterpretacji jednego ze swoich największych hitów, ma dużo ciekawszą kreację, a na ekranie oglądamy go zaledwie przez kilka minut.
I największy zarzut – miejscami widać, że „Planeta Singli 2” jest wyłącznie przedsmakiem przed trzecią „Planetą Singli”, która do kin trafi już w lutym 2019 roku. Tam dopiero jestem ciekawy, w jakim kierunku pójdą autorzy. I mam nadzieję, że ograniczą producent placement, bo hajs hajsem, ale co za dużo, to niezdrowo.
„Planeta Singli 2”, chociaż pełna słabości, to wciąż uroczy i zabawny film, będący dobrą rozrywką. Jest miejsce na śmiech oraz na łzy, ale też na moment zadumy. Całość działa i rozczula. Interesującą propozycja na (przedświąteczny) seans w kinie.
Ocena: 6/10
"PLANETA SINGLI 2" W KINACH OD 9 LISTOPADA
