"Raz się żyje" to historia pewnego nieudacznika o imieniu Harold (David Oyelowo), któremu w życiu nic nie wychodzi. Żona go zdradza, nie ma przyjaciół, a w pracy jest jedynie pionkiem, wykorzystywanym przez przełożonych. Tyle tylko, że Harold w pewnym momencie odkrywa, że ludzie, których uważał za przyjaciół, sieją ferment za jego plecami i próbują uczynić z niego kozła ofiarnego. Jako, że gra się tak, jak przeciwnik pozwala, więc Harold podczas wyjazdu do Meksyku dokonuje mistyfikacji i symuluje własne porwanie. Nie wie jeszcze, że przez to znajdzie się w samym środku kryminalnej afery.

Już na pierwszy rzut oka widać, że "Raz się żyje" celuje w odbiorców, którym podobało się "Kac Vegas" lub "Millerowie", z tą różnicą, o ile tamte tytuły są autentycznie zabawne, tak tutaj reżyser serwuje nam dużo gorsze żarty. Więcej, mam wrażenie, że sam autor nie wiedział, w którą stronę iść ze swoim filmem. Z jednej strony "Raz się żyje" stara się być komedią, a z drugiej uderza w tony bardzo dramatyczne i nie byłoby w tym nic złego, pod warunkiem, że całość by się zazębiała. W tym przypadku nie działa.
"Raz się żyje" to szalenie nierówny film. Już pomijam, że scenariusz jest kretyński, bo zapewne właśnie taki miał być. Skrypt jest tak szalony, że trudno mu zarzucić przewidywalność, ale finalnie to też nie działa na korzyść produkcji. Całość cierpi na przeładowanie wątkami, jest przegadana i w większości niestety mało śmieszna. Oczywiście, nie brakuje scen, w których człowiek się śmieje, ale większość żartów jest sucha, mdła i zwyczajnie na siłę. Niepotrzebne silenie się na fajność.
Powiedziałbym, że w tym wszystkim szkoda obsady, ale... właściwie szkoda wyłącznie Charlize Theron, która może i kreuje jednowymiarową bohaterkę, ale jak to robi! Wielka klasa, szyk oraz urok. Skierujcie kamerę na Charlize, a skradnie wam show. Po prostu. Reszta na jej tle wypada blado i niezbyt interesująco. Szkoda też, że niektórych bohaterów zupełnie nie wykorzystano. W obsadzie znalazła się Amanda Seyfried, ale już dawno nie widziałem tak bezcelowego wątku, równie dobrze tej bohaterki na ekranie mogłoby nie być, bo nic nie wnosi do filmu.
Dość kuriozalny jest też polski tytuł. "Raz się żyje" nic widzowi nie mówi i aż szkoda, że oryginalny tytuł "Gringo" został zmieniony. Oczywiście rozumiem, że niektórych mogliby uznać to określenie za obraźliwe, ale ono wręcz jak ulał pasuje do tego filmu.
Gdy mam do czynienia z komedią, to zawsze zwracam uwagę na to, czy dany film miałbym ochotę obejrzeć ponownie. W tym przypadku "Raz się żyje" i raz się ogląda. Nie ma takiej siły, która sprawiłaby, abym kiedykolwiek ponownie skusił się na ten tytuł. Nie zrozumcie mnie źle; to nie były stracone dwie godziny, bo jednak miejscami film potrafi bawić, ale jednocześnie tak często jest nużący oraz nijaki, że prawdopodobnie za kilka tygodni już nawet nie będę o nim pamiętać. Szkoda.
Ocena: 4/10
"RAZ SIĘ ŻYJE" W KINACH OD 20 KWIETNIA
Gwiazdorska obsada w komedii o biznesmenie, który będąc o krok od życiowego sukcesu daje się wmanewrować w przekręt, który postawi jego karierę na głowie.
Joel Edgerton jako współwłaściciel koncernu farmaceutycznego, który stoi przed wielką szansą międzynarodowej ekspansji. Kropką nad „i” ma być spektakularne wejście firmy na giełdę. Okazuje się jednak, że grupa sprytnych oszustów zastawiła sidła na nieco lekkomyślnego jak się okaże biznesmena, który podczas podróży do Meksyku pozwoli sobie przedwcześnie uczcić nadchodzący sukces. Skutki jednej nocy będą opłakane…
