„Sanatorium miłości 5”. Darek z Norwegii szczerze o skandynawskich kobietach: „Są bardzo wyzwolone i samodzielne”. Czy jego zdaniem są lepsze od Polek? [TYLKO U NAS]

„Sanatorium miłości 5”

Dariusz Kosiec jest jednym z 12 wyjątkowych kuracjuszy, którzy postanowili spróbować znaleźć miłość na planie 5. edycji „Sanatorium miłości”. Pochodzący ze Szczecina 61-latek, który obecnie mieszka w malowniczym Lillestrøm w Norwegii, nie kryje się ze swoim ognistym temperamentem, jest bardzo aktywny i uwielbia, jak wokół niego dużo się dzieje. Nic więc dziwnego, że gdy po blisko 25 latach rozstał się ze swoją żoną, postanowił spróbować szczęścia w „Sanatorium miłości”.

W rozmowie z Telemagazynem Dariusz postanowił opowiedzieć co nieco na temat swojego pobytu w Norwegii, o udziale w 5. edycji „Sanatorium miłości”, a także o tym, co było dla niego największym wyzwaniem na planie w Busku-Zdroju. Odniósł się również do popularnego zarzutu ze strony telewidzów, jakoby w programie nie było miejsca dla zwyczajnych emerytów.

Dlaczego zdecydował się Pan wyemigrować do Norwegii?

Do Norwegii wyjechałem przede wszystkim ze względów finansowych. Jeżeli chodzi o życie emerytów w Norwegii, to zdecydowanie lepiej im się żyje, niż emerytom w Polsce.

Gdy przeprowadził się Pan do Norwegii, miał Pan okazję bliżej zapoznać się z jakąś Norweżką? Co Pan uważa na temat Norweskich kobiet? W czym Pana zdaniem różnią się od Polek?

Nigdy nie interesowały mnie kobiety norweskie, ponieważ byłem w związku małżeńskim. Nie mniej jednak jak to śpiewał A. Rosiewicz, skandynawskie kobiety są "zimne". Natomiast są bardzo wyzwolone i samodzielne. Polskie kobiety w przeciwieństwie do kobiet norweskich mają zdecydowanie większy temperament.

Czy w „Sanatorium miłości” można znaleźć miłość?

Myślę, że można w takich programach jak „Sanatorium miłości” znaleźć swoją drugą połówkę a także przyjaźń. Jeżeli chodzi o przyjaźnie z pozostałymi uczestnikami, to są one kwitnące. Na bieżąco utrzymujemy ze sobą kontakt i mamy w przyszłościowych planach wspólne spotkania.

Jesteśmy już po trzech odcinku programu. Jak Pan ocenia sposób, w jaki produkcja pokazała Pana osobę w telewizji?

Jeżeli chodzi o realizację programu przez ekipę TVP, to jestem pod wielkim wrażeniem profesjonalnym przedstawieniem mojej osoby i pozostałych uczestników biorących udział w 5 edycji Sanatorium Miłości. Wielki szacun.

Co Pan uważa za największe wyzwanie w programie? Jak Pan wspomina swoją obecność na planie w Busku-Zdroju?

Moim największym wyzwaniem było nurkowanie, ponieważ wcześniej nigdy tego nie robiłem. Niestety musiałem zrezygnować z tej przyjemności, ponieważ sprzęt do nurkowania był doustny, a ja mam odruchy wymiotne jeśli mam obce ciała w jamie ustnej. Uważam, że jeśli byłaby maska całościową na twarz, to dałbym radę.

Co Pan sądzi na temat zarzutów telewidzów, jakoby w nowej edycji programu nie było miejsca dla zwyczajnych, przeciętnych polskich emerytów?

Nie rozumiem, co internauci mają na myśli mówiąc zwyczajny, przeciętny emeryt? Ja akurat jeszcze nie jestem emerytem, ponieważ jestem czynny zawodowo. Ale pozostali uczestnicy programu moim zdaniem to naprawdę zwyczajni emeryci. Może tylko bardziej zadbani i wysportowani. To znaczy, że tacy emeryci nie mają szansy wystąpienia w takim programie jakim jest „Sanatorium miłości”?

Sprawdź program tv na stronie Telemagazyn.pl