Zamieszanie wokół występu Mateusza rozpoczęło się już na tydzień przed premierą siódmego odcinka programu – zaraz po tym, gdy aktor wylosował postać, w którą będzie musiał się wcielić. Na oficjalnym fanpage’u show na Facebooku pojawili się zagraniczni fani Tokio Hotel – m.in. z Kolumbii i Niemiec – którzy nie kryli podekscytowania zbliżającym się występem. Miłośnicy grupy najpierw obstawiali, którą piosenkę wykona Mateusz, zaś gdy w środę na pojawił się zwiastun odcinka, zachwycali się udaną charakteryzacją. - Niemal dostałam zawału – napisała jedna z fanek zespołu i programu.
CZYTAJ TAKŻE:
Prawdziwy wybuch emocji nastąpił tuż po sobotnim występie aktora! Banasiuk zaśpiewał piosenkę „Scream”, czyli angielską wersję jednego z największych hitów Tokio Hotel – „Schrei”. Niedawno minęło 11 lat od nagrania tego utworu. Jeszcze przed programem część fanów zespołu nie kryła lekkiego rozczarowania, że Mateusz nie będzie śpiewał po niemiecku. Jego wykonanie w stu procentach spełniło jednak ich oczekiwania.
Podczas występu aktora, na scenie zapanowało totalne szaleństwo – tancerze towarzyszący Banasiukowi rozbijali krzesła i gitary, rzucali lampami, książkami i poduszkami. Jedna z jurorów, Małgorzata Walewska, zastanawiała się nawet, czy nie uciekać! Nie ma wątpliwości, że Mateusz dał się ponieść energii, jaka towarzyszy niemieckiemu zespołowi podczas koncertów. Tak świetnie wejść w rolę z pewnością pomogła mu doskonała charakteryzacja: ostry makijaż, czarno-białe paznokcie, kolczyk w prawej brwi, długie czarne włosy i obroża z kolcami.
On nawet trzymał mikrofon tak samo, jak Bill”, „Dla mnie ten występ to było mistrzostwo ]... nie jest łatwo podrobić głos czy wygląd Billa ... tutaj udało się to na 100% - komentowali fani na Facebooku.
