Daniel Martyniuk złamał przepisy bezpieczeństwa obowiązujące w czasie pandemii i wyszedł z domu, mimo że - jak twierdzą lokalni policjanci — był objęty 14-dniowym okresem kwarantanny po powrocie z zagranicy.
Niepokorny syn Zenka Martyniuka w rozmowie z Plejadą postanowił skomentować doniesienia na swój temat. Najpierw stwierdził, że zasady są po to, żeby je łamać, aby następnie przyznać, że tak naprawdę nie przebywał w ostatnim czasie za granicą.
Ja się odnoszę do tego tak: zakazy są po to, żeby je łamać Ogólnie, to ja się będę odwoływał od tej całej kwarantanny, bo ja nie byłem za żadną granicą, nie mam prawa jazdy i tyle — powiedział Daniel Martyniuk.
O łamaniu przez Daniela Martyniuka przepisów poinformowali policjanci. -Kiedy do niego zadzwonili, usłyszeli, że nie może rozmawiać, bo bierze prysznic i oddzwoni za 15 minut" – powiedział nadkomisarz Tomasz Krupa, rzecznik prasowy podlaskiej policji. Będąc pod jego domem zauważyli, jak Daniel M. wbiega po schodach. "Tłumaczył, że był odwiedzić rodziców. W sposób lekceważący wypowiadał się też o zasadach kwarantanny" – dodał policjant.
Syn króla disco polo nie przyjął mandatu, dlatego sprawa została skierowana do sądu. Głos w sprawie zabrała już Danuta Martyniuk, która na łamach "Faktu" wyznała:
Daniel w ostatnich dniach nie przebywał za granicą. Jakoś niedawno mówił nam tylko, że jedzie do Gdyni. Natomiast o żadnym dalszym wyjeździe nie było mowy.
Źródło: WideoPortal/x-news
