Emila Clarke nadal bardzo emocjonalnie podchodzi do zakończenia serialu "". Aktorka spędziła na planie produkcji HBO niemal 10 lat - emocje są więc uzasadnione. W książce Jamesa Hibberda "Fire Cannot Kill A Dragon" Clarke zdradziła, co sądzi o wątku swojej postaci i jej transformacji z szlachetnej przywódczyni w "szaloną królową".
Po dziesięciu latach pracy nad serialem to było logiczne, bo dokąd, do k***y nędzy miałaby jeszcze pójść? To logiczny ciąg zdarzeń... Ona jest Targaryenem. Dzieciństwo i wychowanie tak bardzo wpływają na twoje życiowe wybory. Ona wychowała się sądząc, że Żelazny Tron jest jej jedynym celem. To mówi wszystko o niej: "Zrobiłam to dla swojej rodziny, dla całego swojego świata, przybyłam tam i zwyciężyliśmy". Żaden członek jej rodziny nie umarł na próżno. Jej życie nie poszło na marne. Jej walka też. Była tak bliska spełnienia oczekiwań, czego wszyscy potajemnie pragniemy. To odgrywa ważną rolę w tym, dlaczego ona tam się wybiera. Ale skoro powiedziałam wszystko, co właśnie powiedziałam to... Stoję przy Daenerys. Popieram ją! Nie mogłabym inaczej - powiedziała aktorka.
Serialowa Daenerys zginęła z ręki Jona (Kit Harington) w finale serialu "Gra o tron". Od razu zaopiekował się nią Drogon, który po zniszczeniu Żelaznego Tronu, odleciał z jej ciałem w nieznane. Co z nim zrobił? Zagadkę próbowali rozwiązać nie tylko fani, ale również antropolodzy, którzy sugerowali, że smok zjadł swoją panią. Emilia Clarke uważa z kolei, że Drogon latał z ciałem Daenerys dopóki się ono nie rozłożyło.
