Kora jako dziecko przeżyła koszmar w DPS w Jordanowie. Trafiła do niego jako czterolatka, gdy jej matka zachorowała na gruźlicę

Magdalena Bohdanowicz
Magdalena Bohdanowicz
Dziennikarskie śledztwo Szymona Jadczak i Dariusza Farona otworzyło puszkę Pandory, jaką okazał się ośrodek DPS w Jordanowie. Mało kto pamięta, ale w dokładnie tym samym ośrodku przemocy jako dziecko doświadczyła Kora Jackowska. Artystka podkreślała, że to, co działo się za zamkniętymi drzwiami placówki, odcisnęło na niej piętno na całe życie.

Kora Jackowska - sylwetka artystki

Olga „Kora” Jackowska - tej artystki nikomu nie trzeba przedstawiać. Była wyjątkową kobietą, która pozostawiła po sobie szereg znakomitych dzieł muzycznych. Jej utwory były w wielu przypadkach przełomowe, podobnie jak wywiady, których udzielała. Gdy w 2010 r. w rozmowie z "Wprost" wyznała, że była molestowana przez księdza, temat nadużyć osób związanych z Kościołem w Polsce był niechętnie przez media poruszany. Jej słowa wywołały trzęsienie ziemi, a media coraz odważniej zaczęły podejmować śledztwa, odkrywając niewyobrażalne zbrodnie i liczne ofiary.

Kora Jackowska o przemocy ze strony duchownych

Kora Jackowska wywołała wówczas trzęsienie ziemi swoimi słowami. Nie pierwszy zresztą raz - ta zmarła 28 lipca 2018 roku w wieku 67 lat artystka nigdy nie miała oporów, aby głośno wypowiadać swoje zdanie nie oglądając się na to, co ktoś pomyśli lub powie. Nie inaczej było w przypadku ośrodka DPS w Jordanowie, o którym artystka za życia mówiła jako miejscu cierpienia i przemocy.

Dwóch dziennikarzy, Szymon Jadczak i Dariusz Faron, postanowiło przyjrzeć się owianej złą sławą placówce. Wyniki ich śledztwa szokują. Ukazali kulisy „opieki", czyli bicie, znęcanie się, system kar i przemoc werbalną, jakiej doświadczali mali podopieczni ośrodka - dzieci i dorośli, w tym osoby z niepełnosprawnością intelektualną. Cytaty, jakie przytoczyli w swoim artykule, nadają się do publikacji tylko dlatego, że tego typu sprawy powinny być nagłaśniane.

Historia życia Kory Jackowskiej

Choć wyniki śledztwa dziennikarskiego Jadczaka i Farona szokują, o podobnych praktykach w ośrodku mówiło się od dawna, zauważają media. To zasługa Kory Jackowskiej, która również była podopieczną owego DPS-u. Trafiła do niego w wieku czterech lat, gdy jej matka zachorowała na gruźlicę. Jackowska spędziła w ośrodku pięć lat, które wspominała jako istny horror.

Zakonnice były dla nas w patologiczny sposób okrutne. Biły, wykręcały uszy, kazały - jak w bajce - klęczeć na grochu, znęcały się psychicznie. Miałam tak powykręcane, naderwane uszy, że dosłownie zwisały mi z głowy - pisała w swojej autobiografii „Kora, Kora. A planety szaleją" artystka, przypomina serwis Pudelek.pl.

Artystka nie kryła, że swój krytyczny stosunek do osób duchownych ukształtowały wydarzenia, które miały miejsce w placówce, w której przebywała.

W domu dziecka spędziłam pięć lat i tak naprawdę to właśnie tam dostałam pierwszą lekcję uległości wobec nienormalnych zachowań księży. (...) Zakonnice o wszystkim wiedziały, wszystko działo się na ich oczach. Były strażniczkami tego cichego szaleństwa, tej sparaliżowanej zgrozy. Dopóki Kościół nie zda sobie sprawy z tego, jaką robi krzywdę, i nie przyzna się do wyrządzonego zła, nic się nie zmieni - przypomina fragment wywiadu dla "Wprost" wspomniany serwis.

Dom pomocy, dom przemocy

O skandalicznych praktykach mówiła nie tylko ona, ale także inni podopieczni placówki. Niestety - mimo upływu przeszło 60 lat, śledztwo Jadczaka i Farona wykazało, że niewiele się zmieniło w placówce od czasów Kory. Zdumienia i oburzenia sytuacją nie kryje Beata Biały, autorka biografii Kory Jackowskiej "Słońca bez końca. Biografia Kory". W rozmowie z Wirtualną Polską przyznała, że "przerażające jest to, że zakonnice już dawno się tam zmieniły, a sposób wychowywania dzieci i opiekowania się nimi, pozostał", cytuje jej słowa Pudelek.pl. Rzuciła także nieco światła na to, jak wyglądał horror Jackowskiej w DPS w Jordanowie.

Była tam wówczas z siostrą, Hanną, z którą nie mogła się nawet widywać. Działał tam bowiem taki system, że rodzeństwo nie ma prawa się do siebie zbliżać. Gdy raz udało im się siebie zobaczyć, na jakimś korytarzu, zostały za to ukarane. Była numerem osiem, jak w obozie koncentracyjnym. Nikt nie zwracał się do niej po imieniu. Takie dziecko traci tożsamość, wiarę we własne możliwości i przekonanie, że świat jest dobry. Kiedy któreś z dzieci zmoczyło się w nocy, co Korze jako małemu dziecku również się zdarzało, było jeszcze gorzej. Takie dziecko musiało uprać prześcieradło i suszyć je, trzymając ręce w górze, aż wyschnie. Zdarzało się, że dzieci było też wielokrotnie bite różańcem. Dla Kory, która już jako pięciolatka potrafiła czytać, najdotkliwszą karą było to, że zakonnice zabraniały jej korzystać z biblioteki. Wiedziały, jakie to dla niej ważne. Kiedy przyłapały ją raz na czytaniu książki nocą, dostała zakaz zbliżania się do tego miejsca - cytuje jej wypowiedź dla Wirtualnej Polski serwis Pudelek.pl.

Sprawdź program tv na stronie Telemagazyn.pl

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na telemagazyn.pl Telemagazyn