Maria Sadowska nie ukrywa, że po części "Sztuka kochania" jest filmem o niej. Reżyserka czuje więź z główną bohaterką i w wielu momentach się z nią utożsamia. Maria Sadowska zdradziła nam:
Dla mnie, dla matki dwójki dzieci, w tym małego synka, nie było łatwe tak poświęcić się pracy. Okres zdjęciowy oznaczał, że mnie nie było w domu przez prawie półtora miesiąca, więc czułam się trochę jak Michalina, która też nie miała czasu dla swoich dzieci. Ja cały czas opowiadam o sobie w dużej mierze tym filmem.
Sadowska przyznała, że na planie czasami bywało nerwowo, ale wszelkie starcia były bardzo twórcze i korzystne dla efektu finalnego. Czy było warto? Naszym zdaniem zdecydowanie tak!
"SZTUKA KOCHANIA. HISTORIA MICHALINY WISŁOCKIEJ" JUŻ W KINACH

Wideo