„Joan” to wyjątkowa mieszanka dramatu, emocji i nostalgii, która nie tylko prezentuje esencję przełomowej dekady, ale przede wszystkim opowiada fascynującą historię dążenia kobiety do odkupienia i przetrwania. Premiera na kanale Epic Drama 28 października o 21:30. Kolejne odcinki w poniedziałki o tej samej porze.
Anno, jak dowiedziałaś się o historii Joan i dlaczego zdecydowałaś się stworzyć o niej serial?
Anna Symon: Kilka lat temu wraz z Ruth i Richardem (Ruth Kenley-Letts – producentka, reżyserka oraz Richard Laxton – reżyser – przyp. red.) pracowaliśmy przy serialu „Mrs Wilson”. Po zakończeniu prac szukaliśmy kolejnego projektu, który moglibyśmy wspólnie zrobić. Ruth wysłała mi książkę Joan Hannington, która składa się z jej wspomnień z latach 80. spisanych w 2002 roku. Od razu urzekła mnie ta postać. Jest tak złożoną i niezwykłą kobietą – zarówno wrażliwą, jak i silną – która niestety dokonuje strasznych wyborów. Jednak wiele osób może się utożsamić. Na początku książki pojawia się zdanie: „Diamenty są moim życiem, moją energią, moją sztuką”. Wtedy pomyślałam, że dlaczego nigdy wcześniej nie słyszałam o historii tej kobiety? Dlaczego jeszcze nikt nie stworzył o niej filmu? Właśnie wtedy postawiłam sobie za cel stworzenie tego serialu.
Jak wygląda proces adaptacji pamiętnika w sześcioodcinkowy, efektowny serial?
Anna: Pierwszą rzeczą, jaką zrobiłam po rozmowie z innymi twórcami i podjęciu decyzji o rozpoczęciu projektu, było spotkanie z samą Joan Hannington. Umówiłyśmy się w kawiarni w Londynie. Bardzo zależało mi na tym, by uzyskać od niej zgodę na stworzenie tego serialu. Dużo rozmawiałyśmy i na szczęście zaakceptowała moje pomysły. Pierwszą rzeczą, jaką powiedziała, było: „Ten serial może powstać pod warunkiem, że pokażecie w nim wszystkie blizny”. Okazało się, że chciała, aby przedstawić także jej dzieciństwo. Pragnęła, aby ludzie wiedzieli, że jej działania i decyzje nie wzięły się znikąd. Taki też był mój zamiar – chciałam opowiedzieć prawdę o jej złożonej osobowości, ale też zrezygnować ze skrupulatnej chronologii. Zdecydowaliśmy, że najlepszym sposobem będzie wykorzystanie jej książki jako inspiracji. Wybrałam kilka najbardziej niesamowitych fragmentów, w które cieżko uwierzyć, że wydarzyły się naprawdę – na przykład Boisie prasujący banknoty lub Joan połykająca diamenty. Zaczerpnęłam wiele anegdot z pamiętnika, jednak najważniejszym było dla mnie uchwycenie prawdy o niej jako postaci. Sądząc po reakcji Joan, myślę, że to się udało. Moim celem było wykorzystanie tej prawdy do stworzenia emocjonującego, wciągającego serialu.
Czyli połknięcie diamentów rzeczywiście miało miejsce?
Anna: Tak, to wydarzyło się naprawdę. Podobnie jak kradzież samochodu przez Joan, aby odwiedzić córkę w rodzinie zastępczej, za co następnie została aresztowana. Wiele scen, szczególnie w 1. odcinku, było opartych na faktach.
Co sprawiło, że postanowiłeś zaangażować się w tę historię i przekształcić ją w serial?
Richard Laxton: Kiedy przeczytałem książkę, byłem zszokowany tym, jak trudne było dzieciństwo Joan. To idealny przykład, że nasze zachowania w dorosłym życiu zależą od tego, w jaki sposób zostaliśmy wychowani. Jest to historia i temat, który bardzo mnie interesuje. Kiedy dowiedziałem się, że Anna tworzy scenariusz na tej podstawie, od razu się zaangażowałem. Poza tym pamiętam czasy, w których rozgrywała się tragiczna historia Joan. Lata 80. były dla mnie okresem, w którym próbowałem zrozumieć siebie i dowiedzieć się, kim jestem.
W jakim tonie chcieliście utrzymać serial? Możemy w nim zobaczyć zarówno bardzo przejmujące sceny, jak i wręcz groteskowe.
Anna: Tę historię można było opowiedzieć zarówno rezygnując z traumatycznych wydarzeń i skupiając się na rozrywce i adrenalinie, jak i koncentrując się jedynie na dramacie. My chcieliśmy przedstawić jedno i drugie. Te dwa skrajne bieguny współtworzyły historię Joan. Nie chcieliśmy wpychać jej w żadne ramy, a opowiedzieć to wszystko, co sobą reprezentowała – zabawę, chaos i złamane serce.
Richard: Interesujące jest to, że w życiu możemy śmiać się i płakać z tych samych powodów. Na przykład podczas pogrzebów czasem wzruszamy się do łez, a czasami śmiejemy. Jest to coś, o czym musimy pamiętać jako ludzie. Największym wyzwaniem było dla nas ukazanie życia takim, jakie jest. Kontrast był więc bardzo przydatny. W każdej emocjonalnej scenie chcieliśmy ukazać prawdę dotyczącą tego, co dana postać odczuwa. Wybraliśmy wątek miłosny, który jest piękny i smutny jednocześnie – zarówno Boisie, jak i Joan zostali skrzywdzeni przez życie. Jest w tym pewna melancholia, którą można odczuć w każdej scenie.
Jakie elementy książki były najtrudniejsze do zrealizowania w serialu?
Ruth Kenley-Letts: Bardzo chciałam, aby Joan była zadowolona ze scenariusza, który napisałyśmy razem z Anną. Poznałam ją kilka lat temu i spędziłyśmy razem dużo czasu. Tak się złożyło, że byłyśmy sąsiadkami, więc podczas pandemii chodziłyśmy na spacery. Czułam ogromną odpowiedzialność, aby pozostać wierną jej historii. Konsultowałyśmy z Joan cały scenariusz. To było dość zabawne – przychodziłyśmy razem z agentką do jej mieszkania za każdym razem, gdy pojawiał się nowy fragment i czytałyśmy go we trójkę. Joan zawsze czytała dialogi serialowej Joan, ja grałam wszystkie pozostałe role, a Lucy, jej agentka, czytała wskazówki sceniczne. To był świetny sposób na wspólną pracę nad tą historią. Joan czasami mówiła: „Nie rozumiem, dlaczego miałabym to powiedzieć” lub „Dlaczego tak się dzieje?”, a my wtedy mogłyśmy ją przez to przeprowadzić. Stworzyliśmy ekranową wersję jej histori, więc byłabym załamana, gdyby ostatecznie Joan nie czuła, że byliśmy wierni jej wspomnieniom.
Akcja serialu rozgrywa się w latach 80. To musiało być ogromne wyzwanie, by w autentyczny sposób odwzorować modę, fryzury i cały klimat tamtych czasów.
Ruth: Muszę przyznać, że było to naprawdę trudne. Zdecydowaliśmy się nakręcić go w Birmingham. Częściowo dlatego, że lokalizacje były tańsze niż w stolicy, ale także dlatego, że ciężko byłoby odwzorować tę epokę we współczesnym Londynie. Mieliśmy niesamowitą ekipę odpowiedzialną za kostiumy i charakteryzację, co jest przede wszystkim zasługą Richarda. Wciąż nie mogę wyjść z podziwu, że udało nam się osiągnąć taki efekt przy budżecie, który mieliśmy.
Jak obsadzenie Sophie Turner do roli Joan wpłyęło na serial i co ona wnosi do tej postaci?
Richard: Kiedy planowaliśmy i zaczynaliśmy czytać scenariusz, ciągle zastanawialiśmy się, kto zagra Joan. To była niezwykle kluczowa decyzja, która zaważyłaby na całym serialu. Dyrektor castingu Jill powiedziała, że powinniśmy zaangażować Sophie Turner. Teraz nie wyobrażam sobie nikogo innego w tej roli. Jest w niej emocjonalna prawda, komedia i blask. Takie połączenie jest rzadkością. W końcu zdzwoniliśmy się na Zoomie i miałem przetestować Sophie w jakiejś trudnej scenie, ale zamiast tego, powiedziałem, że bardzi mi zależy na tym, abyś naprawdę wcieliła się w Joan.
Sophie, jak to było zagrać tę legendarną postać?
Sophie Turner: To było niesamowite zagrać kogoś takiego jak Joan. Ona jest tak różnorodna, ambitna i zabawna, ale też doświadczyła tak wiele traum. Jest wszystkim: matką, kochanką, kłamczuchą, złodziejką. Czułam, że granie tej postaci sprawi mi ogromną przyjemność. To niesamowite, że to, co opowiadamy w serialu jest inspirowane prawdziwą historią.
Jak wspominasz spotkanie z Joan?
Sophie: Spotkałyśmy się dopiero przed rozpoczęciem zdjęć. Miałam już pomysł na to, jak zagram tę postać. Przygotowywałam się do roli czytając jej książkę i zrobiłam to chyba z dziewięć razy, więc ostatnim elementem układanki było spotkanie z samą autorką. Kiedy Joan wchodzi do pokoju, jest gwiazdą. Jest diamentem. To była jej esencja, której brakowało mi do stworzenia pełnego obrazu. Kiedy w końcu ją poznałam, zobaczyłam przed sobą magnetyzującą kobietę. Wtedy zrozumiałam, dlaczego przyciągała do siebie Boisie’ego i wielu innych ludzi tak, jak ją przyciągały klejnoty.
Joan, jak się poczułaś, gdy zobaczyłaś siebie w wykonakiu Sophie?
Joan Hannington: Ta rola nie mogłam trafić do nikogo innego. Nigdy wcześniej nie widziałam Sophie na ekranie, bo każdego wieczoru kładę się do łóżka o siódmej i wstaję o czwartej, jestem uzależniona od TikToka, więc rzadko oglądam telewizję. Dzięki temu nie miałam możliwości porównywania jej ról. Nie znałam też pozostałych aktorów. O Sophie byłam trochę zazdrosna, bo jest szczuplejsza i młodsza ode mnie. Ludzie, którzy mnie znają, wiedzą, że gdyby coś mi się nie podobało, od razu by o tym mówiła, a tu od pierwszego dnia wiedziałam, że wszystko jest dokładnie takie, jakie miało być. Mam 68 lat, od czterdziestu jestem na emeryturze i nie jestem związana z showbiznesem. Wiodę sobie spokojne życie, więc niezwykłe było znalezienie się na planie serialu o sobie ! Od razu przypadliśmy sobie do gustu – zgraliśmy się z aktorami i całą ekipą. Serial to nie tylko aktorzy – to także reżyserzy, scenarzyści, producenci, oświetleniowcy, zespół cateringowy… Wszystkich tych ludzi trzeba podnieść na duchu. Pochwały należą się przede wszystkim Sophie, ponieważ wykonała niesamowitą pracę, ale mam nadzieję, że cała ekipa także otrzyma uznanie, na jakie zasługuje.
Jak ważny był dobór ścieżki dźwiękowej?
Richard: Muzyka była niezwykle ważna. Utwór otwierający serial, „Brass in Pocket” zespołu The Pretenders, nie był naszym pierwszym wyborem. Jednak okazało się, że możemy mieć wokalistkę z tamtych czasów. Anielski głos Chrissie Hynde idealnie towarzyszy podróży Joan. Wiele decyzji podjęliśmy bardzo spontanicznie, na przykład wybór utworu Julio Iglesiasa w 2. Odcinku, bo dla osób, które nigdy nie były za granicą, to właśnie ta piosenka mogłaby być jedynym hiszpańskim doświadczeniem.To był prawdopodobnie mój najbardziej nietypowy wybór, ale sprawia, że czujesz się tak, jakbyś właśnie opalał się w Hiszpanii w latach 80.
Anno, czy przejrzałaś wszystkie swoje playlisty z lat 80. i wybrałaś te piosenki, które według Ciebie pasowałyby do danych scen?
Anna: Tak. Pisanie scenariusza było wielką przyjemnością, a dodanie muzyki z lat 80. dopełniło całą opowieść. Przejrzałam moje stare płyty CD, a także szafę, ale nie zostało mi wiele ubrań z lat 80. Moda tamtych lat była fantastyczna. Joan pokazała nam mnóstwo zdjęć strojów, które wtedy nosiła. Kostiumograf wykorzystał je i tak powstała całość: to, co pamiętamy z tamtej epoki, to, kim była Joan Hannington i oczywiście to, co wniosła kreacja Sophie.
Jak wczuwaliście się w klimat lat 80.?
Sophie: Zaczęło się od słuchania muzyki z lat 80. Potem dużo rozmawialiśmy z Richardem Cookiem, projektantem kostiumów, i Nickiem odpowiedzialnym za fryzury i makijaż. Wszędzie leżały magazyny z lat 80., ciągle grała muzyka z tamtych lat, a na ścianach wisiały zdjęcia Debbie Harry. Zanurzyliśmy się w tym klimacie od samego początku przygotowań, dwa lub trzy tygodnie przed rozpoczęciem zdjęć. Anna wysłała nam kilka utworów, więc słuchałam ich w zapętleniu (śmiech). Musiałam też nauczyć się kilku piosenek z lat 80. do niektórych scen.
Czy jakiś strój Joan był Twoim ulubionym?
Sophie: Zielony jedwabny kombinezon, który został uszyty specjalnie dla mnie. Nosiłam go najczęściej ze wszystkich kostiumów. Strasznie się w nim spociłam, więc pewnie śmierdzi, ale najchętniej nosiłabym go cały czas.
Twórcy serialu „Joan” opowiedzieli nam o produkcji! Czego sp...
Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź TeleMagazyn.pl codziennie. Obserwuj TeleMagazyn.pl
