Spis treści
„BAŁTYK” - RECENZJA
Iga Lis wchodzi do świata kina
Iga Lis - to imię i nazwisko w ostatnich latach było w mediach odmieniane przez wszystkie przypadki. Jednak dzisiaj nie będziemy zajmować się tą kwestią, bo Iga Lis, która jakiś czas temu postanowiła iść swoją drogą i konsekwentnie walczyła o marzenia, w końcu zaprezentowała swoje pierwsze duże filmowe „dziecko” i już pierwsze kadry udowadniają, że jest bardzo czujną obserwatorką. O swoich bohaterach opowiada z sympatią, czułością oraz zrozumieniem, ani o milimetr nie przekraczając granicy, w której przyglądanie się z pewnym dystansem rzeczywistości, mogłoby przerodzić się w tanią szyderę. Po prostu jest tutaj kawał serducha.
Filmowa wycieczka do Łeby
Za sprawą „Bałtyku” Igi Lis przenosimy się do Łeby, gdzie jedną z największych atrakcji turystycznych jest... wędzarnia, którą od wielu, wielu lat prowadzi pani Miecia. Swojej pracy jest oddana w stu procentach; to właśnie przez nią pożegnała się ze zdrowiem, a także w jakimś stopniu poświęciła dla pracy rodzinę, bo przecież rybki same się nie przygotują. Oczywiście, ma swoich pracowników, ale na wszystko musi mieć oko. Miecia wszystko wie najlepiej, koniec, kropka.
Lokalna celebrytka i królowa Łeby
Miecia to lokalna celebrytka i wręcz królowa Łeby, która popularnością oraz uznaniem się karmi. Kocha być na językach, a ten dokument, który miejscami zahacza o emocjonalny ekshibicjonizm, dał jej platformę do prezentacji swojej osoby przed szeroką widownią. Miecia umiejętnie korzysta z narzędzi, jakie jej powierzono - z jednej strony zaprasza widzów do swojego życia, ale z drugiej... robi doskonałą reklamę swojej wędzarni. To jest ten biznesowy dryg. Z tym się trzeba urodzić.
Na drugim planie
To, co jednak najciekawsze w „Bałtyku”, dzieje się głównie na drugim bądź trzecim planie. Każdy z ekranowych bohaterów jest jakiś i ma za sobą taką przeszłość, że pewnie wielu złapałoby się za głowę. Iga Lis jedynie przygląda się ich poczynaniom, ale to w żadnym wypadku nie jest zarzutem. Dzięki temu jednocześnie poznajemy bohaterów, ale nie tracimy też Mieci z radaru. Swoją drogą, chętnie zobaczyłbym osobny film dokumentalny poświęcony postaci Piccolo lub zięcia, powoli szykowanego na nowego władcę dochodowej budy z wędzonymi rybami.
Kultura i rozrywka

Widać, że Iga Lis umie słuchać ludzi. Praca nad „Bałtykiem” trwała kilka lat, a młoda autorka zyskała ogromne zaufanie ze strony Mieci, która niewiele osób wpuszcza do swojego życia. Lis jest uważną podpatrywaczką i na ekranie skupia się na swoich bohaterach. Nie goni za sensacją, nie próbuje po swojemu interpretować ich zachowania, nie zamierza im przywalić lub obśmiać, tylko spogląda na nich z podziwem i troską. Po ludzku, widać, że ich lubi.
Spojrzenie na współczesną Polskę
„Bałtyk” jest nie tylko opowieścią o lokalnej ikonie, ale to przede wszystkim spojrzenie na współczesną Polskę, gdzie codziennie trzeba boksować się z życiem, a jedno potknięcie może zaprzepaścić wszystko. To historia walki z przeciwnościami losu i uzależnieniem od... pracy oraz idącej za tym popularności. Trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść niepokonanym - śpiewał kiedyś Grzegorz Markowski, a Miecia z każdą kolejną ekranową minutą przekonuje się, jak wiele prawdy jest w tym stwierdzeniu. W tym wszystkim jest też opowieść o dojrzewaniu do zmian w życiu i zmierzenia się z unikaną do tej pory stroną egzystencji.
„Bałtyk” jest pięknie nakręcony oraz zmontowany. Szalenie atrakcyjne dla oka kino, które jednocześnie bawi, jak i wzrusza. Słodko-gorzka opowieść o nas samych, która chwyta za serducho, porusza i sprawia, że na twarzy pojawia się banan. Gdyby wszyscy mieli tyle siły oraz determinacji, co Miecia, świat mógłby być piękniejszy. Gdy ci smutno, gdy ci źle, obejrzyj „Bałtyk” i uśmiechnij się.
Ocena: 7/10
Krzysztof Połaski
Zobacz zdjęcia Igi Lis z panią Miecią!
Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź TeleMagazyn.pl codziennie. Obserwuj TeleMagazyn.pl