Spis treści
Kim jest Filip Łobodziński
Filip Łobodziński to dziennikarz, muzyk i aktor, choć w najbardziej rozpoznawalne role wcielił się jako dziecko. Urodzony 24 marca 1959 r. w Warszawie polski dziennikarz, tłumacz i muzyk Zespołu Reprezentacyjnego w dzieciństwie wystąpił w filmach „Abel, twój brat” Janusza Nasfetera (1970), „Podróż za jeden uśmiech” (1971) i „Stawiam na Tolka Banana” Stanisława Jędryki (1973), „Poszukiwany, poszukiwana” Stanisława Barei (1973) i „Mysz” Wiktora Skrzyneckiego (1979). Podkładał również głos do polskich wersji językowych filmów zagranicznych. W 2009 roku, po 30 latach przerwy, powrócił na ekran w krótkometrażowym filmie „Groby”.
Życie prywatne Filipa Łobodzińskiego
Prywatnie Łobodziński trzykrotnie stawał na ślubnym kobiercu i jest ojcem dwóch córek. Starsza, Julia Mafalda Blaisdell to owoc jego relacji z pierwszą żoną, Anirą Wojan. Ze związku z Magdaleną Łobodzińską (de domo Szkolnikowską) doczekał się drugiej - Marii Łobodzińskiej. Niestety, 1 października 2015 r. jego córka zmarła po długiej walce z okrutną chorobą - glejakiem. Po tym ciosie Łobodziński nie krył, że to był cios z którego ledwo się podniósł. - Przez pierwsze dwa lata byłem ukryty za celofanem. Może dlatego, że dzień po pogrzebie poszedłem do nowej pracy i tam czekało mnie mnóstwo nowych obowiązków - mówił w wywiadzie dla VIVA!.
Jeżeli śmierć miałaby przyjść, to byłem na nią gotów. Miałem takie dominujące dwa uczucia: dławiący gardło smutek i chęć położenia się spać, by obudzić się za długi czas. Dlatego zacząłem korzystać z psychoterapii i farmakoterapii - wyznał wówczas w rozmowie z Krystyną Pytlakowską.
To, jak się okazało, nie był jedyny cios jaki szykował dla niego los. Łobodziński był świadom, że jego ojciec był przed związkiem z jego matką w innym małżeństwie. Długo jednak nie wiedział, że... miał przyrodnią siostrę. - Mieli córkę, która żyła zaledwie cztery lata. O fakcie jej istnienia dowiedziałem się po śmierci ojca, a jej imię i przesmutny los poznałem dopiero jesienią 2023 roku - wyznał w mediach społecznościowych.
Ewa Joanna była wesolutkim skrzatem, z powodu pewnego schorzenia wtłoczonym w butki ortopedyczne, wskutek czego jej kroczki słychać było z daleka. W 1956 roku pojechała z mamą na wieś. Ostatniego dnia pobytu miejscowa gospodyni podała na obiad potrawkę z grzybów. Barbara z trudem się wylizała z zatrucia, Ewunia nie. Na grobie ma napisane „Śpij spokojnie, Kochany Tuptusiu”. Na grobie, o który żadne z Jej rodziców później nie dbało - napisał.
Jak sam wyznał, cała sytuacja była dla niego na wiele sposobów porażająca. Odkrył bowiem, że niedługo po rozwodzie żona ojca wyjechała do Stanów Zjednoczonych, a ojciec - tylko raz wniósł opłatę za grób. - A całą tę historię skrzętnie zataił przede mną. Nawet gdy sam straciłem córkę - dodał. - Usłyszawszy, że ojciec miał kiedyś córeczkę, nie umiałem odnaleźć w sobie komfortu w słowie „siostra”, skoro jestem bratem pogrobowcem, w dodatku przyrodnim. Zawsze byłem jedynakiem. Jednak kiedy poznałem historię, imię i fotografię Ewy, kolejny raz zatonąłem w mroku. Dziś mieszka we mnie nieopodal Marysi - zakończył swój wpis opatrzony zdjęciem wielkookiej dziewczynki.
Sprawdź program tv na stronie Telemagazyn.pl
