Zaczęło się od oświadczenia Samanthy Ware, która dołączyła do "Glee" w jednym z ostatnich sezonów. Aktorka napisała:
A pamiętasz jak uczyniłaś z mojej pierwsze pracy w telewizji piekło na ziemi? Ja nigdy nie zapomnę. Pamiętam, że mówiłaś wszystkim, że gdybyś miała możliwość, nas*ałabyś mi do peruki. A to tylko jeden z wielu aktów mikroagresji, przez które zaczęłam kwestionować swoją karierę w Hollywood - napisała oburzona aktorka.
To skłoniło innych aktorów z obsady "Glee" do swoich wyznań na temat współpracy z Leą Michele. Ostatnio głos w tej sprawie zabrała również Heather Morris, która wcielała się w rolę Brittany, która napisała, że Lea nie miała szacunku do swoich współpracowników, ale nie powinno się tego mylić z rasizmem.
Teraz do sytuacji postanowiła odnieść się sama Lea Michele, która opublikowała wątpliwej jakości przeprosiny. Aktorka i wokalistka wspomina, że nie pamięta sytuacji o które jest oskarżana i że nigdy nikogo nie osądzała po kolorze skóry bądź pochodzeniu.
Nie pamiętam takich sytuacji i nigdy nie oceniałabym innych na podstawie ich pochodzenia, ale liczy się tylko to, że najwyraźniej moje zachowanie zraniło innych. Posłuchałam krytyki, uczę się i przepraszam - czytamy w oświadczeniu.
Taka forma przeprosin nie przypadła do gustu obserwatorom, a kolejni aktorzy ujawniają swoje doświadczenia w pracy z dawną gwiazdą "Glee". Czy Lea Michele będzie musiała zakończyć karierę? Niektóre marki już się wycofują z reklamowych współprac z aktorką.
Źródło: Cover Video/x-news
