Hanna Lis w wywiadzie dla "Vivy" opowiedziała m.in. o tym, że na początku kariery atrakcyjny wygląd bardziej jej przeszkadzał niż pomagał.
CZYTAJ TAKŻE:
HANNA LIS BOI SIĘ RAKA
HANNA LIS - "MATKA BOSKA GEJOWSKA"
- Swojej wczesnej kobiecości nie znosiłam i robiłam wszystko, żeby ją spostponować, wręcz ukryć. Byłam ambitna, ciężko pracowałam, żeby udowodnić, że nie jestem tylko lalą na ekranie. (...) Intensywnie starałam się zasygnalizować, że wśród moich całkiem dobrze funkcjonujących organów jest mózg, a opakowanie, długość nóg, rozmiar miseczki - to cechy trzeciorzędne - powiedziała Hanna Lis.
Prezenterka ustosunkowała się również do pojawiających się zarzutów, że jej policzki są dziełem chirurga plastycznego.
CZYTAJ TAKŻE:
HANNA LIS ZAROBI 20.000 WIĘCEJ
HANNA LIS PRZEGRAŁA PROCES Z "SUPER EXPRESSEM". MUSI PRZEPROSIĆ
- No tak, policzki to wielki kompleks, przecież nieustannie słyszę, że są spod skalpela. Już kiedyś prostowałam, ale na nic się to nie zdało, więc wywieszam białą flagę i przyjmuję z pokorą, że dalej będę czytać, iż chirurg spieprzył sprawę, pompując je do monstrualnych rozmiarów (śmiech). Wracając do narracji poważnej, mam swoje mankamenty, nie mam ochoty ani czasu, by z nimi walczyć, tym bardziej, że je po prostu polubiłam - powiedziała w "VIVIE".
