Barbara Kurdej-Szatan zabrała głos po aferze z wulgarnym wpisem
Na początku listopada br. Barbara Kurdej-Szatan zabrała głos w sprawie dramatycznej sytuacji na granicy polsko-białoruskiej. Aktorka w wulgarny sposób wyraziła swoje oburzenie, nazywając funkcjonariuszy Straży Granicznej "mordercami".
Po tych słowach w mediach rozpętała się burza. Aktorka błyskawicznie straciła swoją rolę w serialu "M jak miłość", a jej sprawą zainteresowała się prokuratura. Niedługo później Kurdej-Szatan została twarzą białoruskiej propagandy - jej głośny wpis został wykorzystany przeciwko Polsce w tamtejszej telewizji.
Barbara Kurdej-Szatan w końcu przerwała milczenie i udzieliła wywiadu dla "Dużego Formatu". Aktorka przyznała, że żałuje jednego słowa, którego użyła w emocjonalnym wpisie na Instagramie.
Żałuję, że użyłam jednego słowa za dużo. "Mordercy" - to było niepotrzebne, padło w emocjach. Przeprosiłam za to. I przepraszam raz jeszcze. To był błąd. Ale obejrzenia samego materiału żałować nie mogę. Wcześniej dochodziły mnie jakieś słuchy, plotki o tym, co dzieje się na granicy... I oto ujrzałam słynny push-back w praktyce. Traktowanie ludzi jak bydło. Wiem, że są różni policjanci, żołnierze, tak, jak i księża, dyrektorzy czy strażnicy, na pewno są tam tacy, którzy nie mogą na to patrzeć, ale są i bezwzględni, nieczuli. Słowa, których użyłam, były skierowane do negatywnych bohaterów tego filmu. Nie do całej Straży Granicznej. Ale właśnie do tych ludzi, którzy zachowali się w taki sposób" - powiedziała.
