NASZA OCENA: 6/10
Sam jest Francuzem arabskiego pochodzenia, pracującym jako dziennikarz. Zafascynowany rosnącą, zwłaszcza wśród młodych ludzi, popularnością islamskiego ekstremizmu postanawia, wykorzystując swe pochodzenie, dołączyć do oddziału dżihadystów i zdobyć materiały na poczytny artykuł. Sytuacja komplikuje się, gdy z Azerbejdżanu do Francji przyjeżdża szef grupy, Hassan, planujący krwawy zamach bombowy w centrum Paryża. Sam wie, że w pojedynkę nic nie zdziała, zgłasza się więc na policję i prosi o wsparcie.
Formalnie „Made In France” ma kształt klasycznej opowieści o gliniarzu, który pracując pod przykrywką rozpracowuje od środka mafię, z tym, że zamiast gliny i mafii mamy dziennikarza i terrorystów, reszta elementów jest dokładnie taka sama. Technicznie jest dobrze, trudno się przyczepić też do aktorów, na czele z Malikiem Zidim, odtwórcą roli Sama. Reżyser Nicolas Boukhrief poruszył w „Made In France” trudne dla Francuzów tematy: rosnącą liczbę nielegalnych emigrantów, brak asymilacji arabskich przybyszów z białymi (podobnie zresztą jak wielu Arabów mieszkających tam od pokoleń), młodzież zafascynowaną ideą dżihadu, licznie garnącą się do ekstremistycznych ugrupowań. Film te tematy jednak tylko porusza, nie omawia ich szerzej, o dziwo też, nie piętnuje jednoznacznie takich zachowań. Czyżby obawy przed zamieszkami po potępieniu zachowań i stylu życia arabskiej części społeczeństwa (premierę filmu przekładano zresztą kilkakrotnie z powodu zamachów, ukończono go w 2014 roku, zaś światło dzienne ujrzał dopiero w 2016)? Wszystko zmierza trochę w stronę traktatu o tolerancji – próbujcie rozmawiać, współpracujcie, przekonujcie, to przecież wasi rodacy, są wśród nich dobrzy i poczciwi ludzie (przykładem ekranowy Sam), nie każdy Arab to terrorysta (choć z drugiej strony patrz uważnie, terrorystą może być każdy, na pewno nie będzie się z tym afiszował)…
Beata Cielecka
"Made in France" w tv
WRÓĆ DO PROGRAMU TV!
