- Widz czuje fałsz, grę, pozę. We mnie tego nie było i nie ma. To nie jest dla mnie show. To jest to, co czuję i tak działam, postępuję, jakbym broniła własną restaurację przed różnymi kłopotami i sytuacjami. Jestem bardzo autentyczna, w ogóle nie myślę o tym, że jest kamera. A robię to z taką pasją, jakbym musiała walczyć o każdą następną moją inwestycję - mówi agencji informacyjnej Newseria Lifestyle Magda Gessler, restauratorka.
CZYTAJ TAKŻE:
MAGDA GESSLER POKAZAŁA CÓRKĘ! [ZDJĘCIA]
BĘDZIE 9. SEZON "KUCHENNYCH REWOLUCJI"
Magda Gessler podkreśla, że zmienia kolejne polskie restauracje wedle własnego uznania i nie wzoruje się na cudzych pomysłach. Restauratorka zapewnia, że nigdy nie działa na podstawie wcześniej przygotowanego scenariusza.
- _Nigdy się nie uczyłam na Gordonie Ramsayu. Pierwszy raz jego program obejrzałam trzy miesiące temu, byłam bardzo zdziwiona. Zdawało mi się to mocno wyreżyserowane. Nas posądzali o to, że nasze programy są reżyserowane, a to w ogóle nie wchodzi w grę. Żaden z realizatorów nie zna się na kuchni, bo nie gotuje. Wchodząc do tych restauracji, kompletnie nic o nich nie wiem. I proszę, żeby mi nic nie mówiono. To wszystko dzieje się na miejscu_ - mówi Magda Gessler.
Magda Gessler odkrywa przed widzami często ciemne strony lokali gastronomicznych w różnych częściach Polski. Na miejscu zmaga się z różnymi problemami: z kłopotami finansowym właścicieli restauracji, z brakiem umiejętności kulinarnych i wykwalifikowanej kadry, a przede wszystkim z obawą przed gruntownymi zmianami.
- Jest strach przed tym, co powie cała wieś czy całe miasteczko o nas, bo jesteśmy już w "Kuchennych rewolucjach". To cofnięcie się - niby chcę, ale jednak nie chciałabym nic powiedzieć. Wiadomo, że wejście w takie rewolucje to jest trochę jak spowiedź, mówi się wszystko. Trzeba powiedzieć o swoich problemach. Jak się nie mówi wszystkiego, to nie jestem w stanie kogoś wyleczyć ani komuś pomóc - tłumaczy Magda Gessler.

Wideo