NASZA OCENA: 5/10
Na plemię łowców mamutów napadają bezlitośni najeźdźcy na koniach. Zabijają mężczyzn, uprowadzają kobiety. Z rzezi wychodzi jednak z życiem jeden z łowców, D’Leh. Mężczyzna wyrusza w ślad za napastnikami, którzy zabrali z sobą między innymi jego ukochaną. Po drodze pokonuje dziesiątki niebezpieczeństw, poznaje nowe ludy. Jak się okazuje, większość z nich jest ciemiężona właśnie przez wojowników odpowiedzialnych za masakrę. D’Leh postanawia zjednoczyć te ludy i z armią wyruszyć na ostateczną rozprawę z napastnikami.
Reżyser filmu, Roland Emmerich, zarzekał się co prawda, że jego dzieło inspirowane jest hinduskim eposem „Ramajaną” (epos opowiada o Ramie, który wyrusza na wyspę Lankę, by odbić swą żonę Sitę z rąk okrutnego Rawany), ale, mimo kilku podobieństw (neandertalczycy niby małpy króla Hanumana), nikt chyba nie przywiązywał do tych słów większej wagi, to po prostu klasyczne „adventure fantasy”, czyli kino przygodowe z elementami fantasy. Ogólnie mówiąc, wizja prehistorycznego świata a la Emmerich to widowiskowa bajka i nie sposób brać tutaj niczego na poważnie (a już broń Boże zakładać, że tak ubierali się, walczyli i zachowywali nasi przodkowie…). Są pogonie, są piękne kobiety (w kusych strojach), olśniewające sceny batalistyczne (tego od Emmericha mogą się uczyć inni, film kosztował ponad 100 milionów dolarów), dyskusje o wolności (o dziwo, bez gwiaździstego sztandaru w tle), dzikie zwierzęta straszące zębiskami i pazurami, jest nawet poprawność polityczna (dotycząca nie tylko ras, ale i… mniejszości seksualnych!). Typowy blockbuster i jeśli ktoś lubi, żeby było dużo, głośno i efektownie, a logikę i psychologię postaci traktuje w takiej sytuacji po macoszemu, to „10 000 lat przed naszą erą” z całą pewnością spełni jego wymagania: to malownicza wyprawa w świat nieskrępowanej fantazji filmowej.
Beata Cielecka
"10 000 lat przed naszą erą" w tv. Sprawdź datę emisji!
WRÓĆ DO PROGRAMU TV!
