Zaczyna się świetnie – czarno-białe zdjęcia ukazują Berlin po zakończeniu I Wojny Światowej. Dzieci beztrosko się bawią, ludzie wesoło dyskutują o tym, że świat wyciągnął wystarczające wnioski i na pewno już żadnej wojny nie będzie. Nie wiedzą, że za chwilę tuż obok nich padnie strzał, który będzie miał znaczenie symboliczne – zbiegły do Niemiec Talaat Pasza, jeden z głównych inspiratorów i organizatorów ludobójstwa Ormian, zostanie zgładzony przez ormiańskiego zamachowca, Saghomona Tehliriana. Ta część filmu, z procesem sądowym na czele, spokojnie mogłaby być – oczywiście odpowiednio rozwinięta – osobną produkcją.
Następnie twórca przenosi widzów do końcówki lat 70. XX wieku, na Marsylię, gdzie wraz z rodziną żyje młody Aram (Syrus Shahidi). Ormianie nie posiadają własnego państwa, a władze Turcji są w stanie zrobić wszystko, aby nawet w innych krajach zatrzeć pamięć o ludobójstwie Ormian. Dlatego Aram chce zrobić coś podobnego, do czynu wychwalanego lata wcześniej Saghomona Tehliriana – postanawia zabić ambasadora Turcji we Francji. Niestety, podczas zamachu nie wszystko idzie zgodnie z planem i ciężko ranny zostaje przypadkowy chłopak, Gilles (Grégoire Leprince-Ringuet). Tyle, że walka o wolną Armenię wymaga niewinnych ofiar, a przynajmniej tak twierdzą dowódcy Arama, którzy ewakuują go z Francji do Bejrutu, gdzie wstępuje w szeregi radykalnej Tajnej Ormiańskiej Armii Wyzwolenia Armenii (ASALA). Jednak Gilles przeżył, a Aram ma coraz większe wątpliwości co do metod działania organizacji.
„Historia szaleństwa” dotyka ważnego tematu ludobójstwa Ormian, które Turcy dokonali w latach 1915-1917. Tego czynu do dzisiaj władze tureckie nie uznały za ludobójstwo i nic się nie zanosi na to, aby cokolwiek miało się zmienić w tej kwestii. Więcej, twórcy filmowi, którzy opowiadają o tych wydarzeniach, bardzo często spotykają się z pogróżkami oraz szykanami, jak chociażby niemiecko-turecki reżyser Fatih Akin, który w ubiegłym roku zrealizował film „The Cut”. Wszystko to sprawia, że mimo, iż główny bohater para się działalnością terrorystyczną, to jednak mu kibicujemy, gdyż działa w słusznej sprawie – chce wolnej Armenii oraz tego, aby świat dowiedział się o zbrodni dokonanej na Ormianach. I podobne, jak u głównego bohatera, gdy zaczynają cierpieć niewinni, także można zacząć się zastanawiać czy stosowane metody nie są zbyt radykalne.
Film przede wszystkim dobrze obrazuje narodziny tytułowego szaleństwa, fanatyzmu, który prowadzi do rozlewu krwi. Dzieci już od małego są uczone piosenek nawołujących do mordowania Turków, a zamiast zabawek, dostają kałasznikowy. To przerażająca, lecz niestety prawdziwa wizja, którą można odnieść do wielu współczesnych konfliktów. To zdecydowanie działa na korzyść obrazu Guédiguiana, lecz niestety tego samego nie można powiedzieć o niektórych rozwiązaniach fabularnych. Wątek Gillesa, który chce poznać swojego oprawcę, a przy okazji zaprzyjaźnia się z jego rodziną, jest nawet ciekawy, ale czuć w nim jakiś fałsz, nie jest wiarygodny. Podobnie jak niepotrzebnie w wątek Arama zostaje wpleciona nieszczęśliwa historia miłosna, przez którą chłopak podejmuje decyzje sprzeczne z jego wewnętrznym ja. No i ta przewidywalność. Daleko „Historii szaleństwa” chociażby do doskonałego „Baader-Meinhof”, które również odsłaniało kulisy działania organizacji terrorystycznych, lecz mimo wszelkich słabości, warto zainteresować się tym tytułem.
Nasza ocena: 6/10
Historia szaleństwa
Une histoire de fou
Kraj: France
Rok produkcji: 2015
Reżyser: Robert Guédiguian
Producent: Robert Guédiguian, Marc Bordure, Malek Hamzaoui
Wystąpili: Simon Abkarian, Ariane Ascaride, Grégoire Leprince-Ringuet, Syrus Shahidi, Serge Avédikian
Czas trwania: 134 min
Krzysztof Połaski
