NASZA OCENA: 10/10
Ale to już było i nie wróci więcej... - śpiewa Maryla Rodowicz. I choć dalej nasza nieśmiertelna gwiazda sugeruje, że "wciąż do przodu się wyrywa głupie serce", to jednak każdy chyba miał w swoim życiu sytuacje, do których chciałby wrócić, albo szanse, których nie wykorzystał, a żal. I gdyby dostał drugą szansę, to kto wie. A gdyby się nie powiodło przy powtórce, to może trzeci? No tak, ale nikt takiej szansy nie dostał. Prawie nikt.
Tym szczęściarzem był Phil Connors (Bill Muray), arogancki i zblazowany prezenter pogody. Nie lubił ludzi, nie lubił swojej pracy, nie lubił chyba nawet siebie. I pewnego dnia został wysłany do miasteczka Punxsutawney, gdzie jak co roku wyciągniety z norki świstak przepowiada, czy wiosna nadejdzie za sześć tygodni czy też nie. Stąd też nazwa święta (i filmu): Dzień Świstaka. Po zrobieniu relacji nadchodzi śnieżyca, drogi są zablokowane i ekipa musi zostać na noc. Następnego dnia Connors się budzi i... znowu jest ten sam dzień, Dzień Świstaka! Jakby nic się nie wydarzyło. Nasz bohater wszystko pamięta, ale wszystko zaczyna się od nowa: relacja, śnieżyca, blokada, nocleg i... witaj Punxsutawney, mamy Dzień Świstaka! Tak, tak Connors wpadł w petlę czasową i wciąż przeżywa ten sam dzień. Czy i jak można się z tego wyplątać?
Piotr Radecki
Komedia USA 1993, reż. Harold Ramis
WRÓĆ DO PROGRAMU TV
