NASZA OCENA: 7/10
Bohaterem najnowszego filmu Davida Koeppa („Sekretne okno”) jest obracający się w półświatku handlarz dzieł sztuki (Johnny Depp), dla którego, wraz z ogromnym zadłużeniem, przyszły chude czasy. Mortdecai to zblazowany arystokrata żyjący z handlu sztuką. Wśród płci pięknej znany jest ze swego uroku oraz najbardziej zniewalającego wąsa na Wyspach Brytyjskich. Krążą jednak słuchy o odnalezieniu zagubionego obrazu Goi o niewiarygodnej wartości. Informacją tą zainteresowanych jest wielu kolekcjonerów sztuki, którzy gotowi są nawet zabić za zdobycie dzieła malarza. Pewnego dnia Mortdecai wpada na trop zaginionego obrazu zawierającego wskazówki pozwalające przejąć pokaźne konto bankowe pełne zrabowanego złota. Mortdecai z właściwym sobie wdziękiem i nonszalancją rusza tropem obrazu, flirtując przy tym z niemal każdą napotkaną pięknością. Apetyt na skarb ma jednak także rosyjski oligarcha, amerykański miliarder i pewien tajemniczy terrorysta. Największym rywalem Mortdecaia okaże się jednak jego dawny kolega, a obecnie agent wywiadu Alistair Martland (Ewan McGregor), który ma chrapkę nie tylko na obraz Goi, ale również na urodziwą żonę Charliego – Johannę (Gwyneth Paltrow).
Od pierwszych minut wiadomo już, że „Bezwstydny Mortdecai” niczym szczególnym widza nie zaskoczy. Ogólne przerysowanie i zastosowanie starych, dobrze znanych z historii kina gagów. Co gorsza – raczej nieśmiesznych – w dużej mierze związanych z fekaliami, odruchami wymiotnymi i narządami rozrodczymi. Dzieło Koeppa wpisuje się w dotychczasowe emploi Johnnego Deppa. Ponownie ma on okazję wcielić się w cudacznego ekscentryka i choć jego postaci brakuje budzących śmiech kwestii, to sam bohater, został dobrze przedstawiony przez Deppa. Jego karykaturalność, przesadna mimika i specyficzne słownictwo wygłaszane z brytyjskim akcentem to najjaśniejsze strony filmu. Reszta obsady pozostaje w tyle za Deppem - gra Paltrow jest monotonna i nużąca, zapamiętać można tylko jej nienaganną sylwetkę, zaś nieszczęśliwie zakochany w niej agent służb specjalnych głównie krąży zadumany.
Pomimo wszystko z „Bezwstydnym Mortdecaiem” można spędzić te sto, absolutnie bezrefleksyjnych minut. Bo chociaż obraz oparty jest na powtórzeniach, a produkcja - zbiorem brutalnie przetworzonych klisz, to niewymagającemu widzowi wciąż może przynieść nieco radości i wypoczynku. A poza tym jest po prostu ładny: piękne, wysmakowane wnętrza, eleganckie suknie, czy dopieszczone zdjęcia portretowe sprawiają, że mamy do czynienia z misternym cacuszkiem wizualnym.
Beata Cielecka
"Bezwstydny Mortdecai" w tv. Sprawdź datę emisji!
WRÓĆ DO PROGRAMU TV
