NASZA OCENA: 4/5
Zarówno przydomki braci ojca jak i określenie babci mówi właściwie wszystko o rodzinie Strobbe - panowie nie mają, delikatnie rzecz ujmując, drygu do pracy. Cały czas wolny, czyli cały dzień, spędzają na chlaniu, wygłupach, które podsuwa im pijacka fantazja i męskich gadkach o kobietach. Może i marzą o Pretty Woman z przeboju Roya Orbisona (którego wciąż słuchają), ale koniec końców i tak kończą w ramionach dziewczyn z baru. Dorastający w takich warunkach Gunther, choć hołubiony przez babcię, ma małe szanse, by wyjść na ludzi. A jednak - trafia do internatu, gdzie zaczyna pisać (nie ważne, że za karę), co determinuje jego przyszłość. Kilkanaście lat później jest niespełnionym pisarzem (Valentijn Dhaenens), pracuje jako rozwoziciel pizzy i kelner w pociągach. A wieść, że wkrótce zostanie ojcem raczej go nie cieszy: wciąż nie widzi szansy, żeby wyrwać się z zaklętego kręgu rodziny Strobbe, by nie skończyć tak, jak jego ojciec i wujowie.
Holenderski kandydat do Oscara w 2010 roku to komediodramat przywołujący skojarzenia z "Trainspotting", choć jednak mniej tu humoru i odlotu, a więcej realizmu. Cóż, Holendrzy też mają do siebie dystans, ale mimo wszystko mocniej stoją na ziemi, w czym bliżej im do Niemców. Ale może to dobrze…
Piotr Radecki
Komediodramat belg.-hol. 2009, reż. Felix Van Groeningen
WRÓĆ DO PROGRAMU TV
