"Co gryzie Gilberta Grape’a?", czyli słodko-gorzka opowieść o życiu, rodzinie i miłości [RECENZJA]

18 listopada 2013, 13:13

"Co gryzie Gilberta Grape'a?"(fot. AplusC)AplusC

Dzieło Hallstroma równie entuzjastycznie przyjęli Anglicy i Francuzi, miało swą wierną widownię także w Polsce. Tymczasem, jak oceniali znawcy tematu, film "nie powinien" zainteresować masowej publiczności. Nie ma w nim bowiem strzelaniny ani bijatyk, efektownych ucieczek i brawurowych pościgów, nie ma śmiałych scen erotycznych ani żadnych mrocznych tajemnic.

NASZA OCENA: 9/10

20-letni Gilbert Grape (Johnny Depp) mieszka wraz z najbliższymi w typowym amerykańskim miasteczku Endora. Tu życie płynie sennie, a jedynym wydarzeniem jest coroczny przejazd na wakacje kawalkady samochodów z przyczepami kempingowymi. Nikt się nie zatrzymuje, bo po co? Gilbert pracuje jako pomocnik w sklepie spożywczym. Po śmierci ojca to on jest głową swojej nie do końca normalnej rodziny. Monstrualnie gruba matka (Darlen Cates) od siedmiu lat nie wychodzi z domu, 14-letni brat Arnie (nominowany do Oscara i Złotego Globu Leonardo DiCaprio) jest opóźniony w rozwoju, myśli nastoletniej Amy (Laura Harrington) zaprzątają jedynie makijaż, chłopaki i... Jezus, a niewiele starsza Ellen (Mary Kate Schellhardt) ma poważne problemy z nieśmiałością. Aż pewnego lata jeden z samochodów ciągnący przyczepę psuje się i zatrzymuje w Endorze. Tak pojawia się atrakcyjna Becky (Juliette Lewis), która odmieni życie Gilberta.

Na planie "Co gryzie…" spotkała się trójka gwiazd kina, która dopiero zaczynała marsz ku hollywoodzkim szczytom: Johnny Depp, Leonardo DiCaprio i Juliette Lewis. Kierowani pewna ręką Lasse Hallströma ("Wbrew regułom", "Czekolada", "Kroniki portowe", "Połów szczęścia w Jemenie"), znakomicie sfotografowani przez Svena Nykvista odnieśli jedne z pierwszych ekranowych sukcesów.

Piotr Radecki

Dramat USA 1993, reż. Lasse Hallström