Ireny Santor chyba nie trzeba nikomu przedstawiać. To ikona polskiej piosenki i właścicielka najpiękniejszego mezzosopranu w Polsce, która na scenie występowała od 1951 roku. Zaczynała jako solistka w „Mazowszu”, gdzie poznała późniejszego męża, Stanisława Santora. Przez 70 lat swojej kariery nagrała ponad tysiąc piosenek i wylansowała mnóstwo przebojów, które zna cała Polska: „Tych lat nie odda nikt”, „Powrócisz tu”, „Już nie ma dzikich plaż”, „Walc Embarras”, „Ja mam słabość” to zaledwie czubek góry lodowej.
Dama polskiej piosenki doświadczyła w życiu nie tylko samych blasków - jak nikt doskonale wie, że życie jest niezwykle kruche. Sama otarła się o śmierć i doświadczyła tragicznej straty.
Choć artystka wciąż pojawia się na muzycznych wydarzeniach, próżno szukać jej solowych koncertów. Nie ma też co się łudzić - do takowych nie powróci, jak wyjawiła. Dlaczego? W rozmowie z Super Expressem Irena Santor wyjawiła, że choć cieszy się dobrym zdrowiem i kondycją, a jej głos wciąż jest silny, nie tęskni już za byciem gwiazdą estrady.
Mam się świetnie. Na zdrowie nie narzekam, ale na występy, koncerty z pełnym repertuarem nie mam już tyle siły. Ja już swoje wyśpiewałam. Teraz chcę usłyszeć, jak moje piosenki śpiewa młode pokolenie, a także interesuję się tym, co współczesne pokolenie ma w ogóle do zaproponowania w sztuce estradowej - wyznała w wywiadzie dla SE.pl.
Sprawdź program tv na stronie Telemagazyn.pl
