"Geniusz". Znakomita, świetnie zrobiona i zagrana produkcja o niepokornym geniuszu [RECENZJA]

Poza arcyciekawą historią naukowca mamy tu również tryby wielkiej historii, która dotyka wszystkich. Nacjonalizm, antysemityzm, narodziny faszyzmu, zamachy, manifestacje i pogromy. W takim klimacie ważniejsze od geniuszu staje się pochodzenie.

Gdyby był to wyłącznie film o życiu Alberta Einsteina, już byłby fascynujący. Biografię bowiem nasz geniusz miał niezwykłą. Głosząc teorię, której niemal nikt nie rozumiał i w którą niemal nikt nie wierzył, stał się ówczesnym celebrytą. Jego fryzura, miny, ekscentryzmy stawały się dobrem publicznym, uczniowie go wielbili, kobiety kochały i znacznie pomagały mu w pracy, do tego stopnia, że dziś uważa się jego pierwszą żonę, Milevę Marić, za współautorkę teorii względności. Przy tych wszystkich smaczkach biograficznych mamy tu też całkiem uniwersalną opowieść o człowieku, który starał się być wierny samemu sobie, swojemu powołaniu, do tego stopnia, że nie wahał się iść pod prąd, sprzeciwiać się oczekiwaniom otoczenia, nauczycieli, rodziców. I to wszystko opowiedziane zostaje w kilku planach czasowych: obserwujemy Einsteina zarówno u szczytu kariery (gra go zdobywca Oscara i dwóch Złotych Globów, znakomity Geoffrey Rush), jak i Einsteina za młodu (również świetny Johnny Flynn, znany z serialu Love Sick). Ale poza arcyciekawą historią niepokornego naukowca mamy tu również pokazane tryby wielkiej historii, która dotyka wszystkich. Nacjonalizm, antysemityzm, narodziny faszyzmu, zamachy, manifestacje i pogromy. W takim klimacie politycznym ważniejsze od geniuszu staje się pochodzenie. Znakomita, świetnie zrobiona i zagrana produkcja. Do obejrzenia!

Jeśli widzowie dopiszą, stacja obiecuje, że pójdzie za ciosem, tworząc biografie kolejnych legend nauki.

Anna Fryczowska

"Geniusz" w tv

WRÓĆ DO PROGRAMU TV