NASZA OCENA: 4/10
Historia Stevena Russella to znakomity materiał na film kaperski (caper story – utrzymana w lekkim tonie opowieść o kryminalistach), jednak reżyserzy Glenn Ficarra i John Requa woleli zrobić z tego ckliwą i sentymentalną bajeczkę o miłości dwóch gejów.
Urodzony w 1957 r. Russell był przykładnym policjantem, mężem, ojcem i członkiem lokalnej wspólnoty religijnej, który pewnego dnia postanowił zakończyć to pełne hipokryzji życie i rozpocząć je na nowo już jako wyzwolony homoseksualista. Aby podołać wydatkom, podawał się za wysoko kwalifikowanego menadżera, dzięki czemu podejmował pracę na wysokich stanowiskach, co wykorzystywał do defraudacji sporych sum pieniężnych. Był niesamowicie sprytny i inteligentny (jego iloraz IQ wynosi 163), co przydało mu się do organizowania brawurowych ucieczek z więzienia. Uciekał kilkanaście razy, aż w końcu posadzono go w celi o zaostrzonym rygorze (może opuszczać ją tylko na godzinę dziennie), z wyrokiem 144 lat.
Oczywiście co ciekawsze wybryki Russella zostały w „I Love You Phillip Morris” pokazane, ale dla Ficarry i Requy ważniejszy jest wątek miłosnej obsesji przestępcy do poznanego w więzieniu Phillipa Morrisa. Wyszła z tego umiarkowanie ciekawa, za to nieumiarkowanie sentymentalna gejowska love story, której klimat oscyluje między komediowym a dramatycznym. Jim Carrey jako Russell oraz Ewan McGregor jako Morris stworzyli udany duet, ale nie przesłania to faktu, że filmowi brakuje głębi, dobrych dialogów i większego dreszczu emocji.
Beata Cielecka
"I love you Phillip Morris" w telewizji. Sprawdź datę emisji
WRÓĆ DO PROGRAMU TV
