NASZA OCENA: 5/10
Młoda, atrakcyjna Ki mieszka w Warszawie i po wyprowadzce od swojego byłego partnera Anto, którego przerosła rola ojca, wychowuje samotnie dwuletniego synka Pio. Za wszelką cenę stara się nie pozwolić zamknąć swego funkcjonowania w ramach stereotypu matki Polki, w dodatku samotnej. Dlatego, pomimo miłości, jaką darzy synka, stara się realizować także w innych niż macierzyństwo dziedzinach życia. W praktyce wygląda to tak, że wciąga w swoje sprawy, żeby nie powiedzieć: wykorzystuje, całe swoje otoczenie – przyjaciółkę, znajomych i nawet nieznajomych, ale w danej chwili przydatnych. Pewnego dnia na jej drodze staje Miko, mężczyzna o skrajnie różnym od jej własnego charakterze i podejściu do ludzi.
„Ki” to w gruncie rzeczy popis jednej aktorki – Romy Gąsiorowskiej. To na jej postaci skupia się scenariusz – który zresztą w zamierzeniu twórców, Leszka Dawida i Pawła Ferdka, nie miał opowiadać jakiejś jednej konkretnej historii – a aktorka umiejętnie wydobyła z niej wszystko, co było możliwe do wydobycia. Jest to typ bohaterki, w którym aktorka była już obsadzana i w którym, jak widać, dobrze się czuje (co nie znaczy, że nie chciałoby się jej zobaczyć w rolach o innym charakterze). Jest to także postać, o której każdy może powiedzieć, że przypomina mu osobę z otoczenia, bo jest takich coraz więcej, a zasługą reżysera jest to, że udało mu się uchwycić i skondensować zjawisko będące na granicy asertywności w proszeniu o pomoc i bezczelności, samorealizacji i egoizmu czy zaradności i spychologii. Tak naprawdę to Ki jest diablo denerwująca w swej niedojrzałości i roszczeniowości… o takich matkach jak ona mówi się, że nie powinny mieć dzieci, bo nie dorosły do tej roli. Z drugiej strony w postaci Ki pokazano czego zabrakło w otoczeniu i wychowaniu dziewczyny, by była taka jak być powinna. Miłości? Ciepła? Nauki kompetencji społecznych? Kindersztuby? A może wszystkiego naraz?
Beata Cielecka
"Ki". Sprawdź datę emisji w telewizji
WRÓĆ DO PROGRAMU TV
