NASZA OCENA: 6/10
Robert Lowenstein, głowa bogatego żydowskiego rodu, nie chce już dłużej cierpieć i przeciągać terapii antynowotworowej – chce odejść z godnością, na swoich warunkach. Ogłasza więc, że rezygnuje z maszyny podtrzymującej jego funkcje życiowe, co w praktyce oznacza śmierć w ciągu najdalej dwóch dni. Tyle czasu mają członkowie rodu, aby pożegnać się z ojcem, mężem, bratem. Tyle też czasu ma na spotkanie rodzica Jonathan, który swego czasu, po kłótni z Robertem opuścił rodzinę i przestał z nią utrzymywać wszelkich kontaktów.
„Kołysanka” porusza kilka trudnych, bolesnych tematów. Przede wszystkim kontrowersyjnego tematu eutanazji, która u Andrew Levitasa (debiutującego jako reżyser, a bardziej znanego chyba z innych twórczości artystycznych niż filmowa – malarstwa, rzeźbiarstwa) jawi się w dużej mierze jako opcja wyboru, którą powinien mieć sam cierpiący. To także historia godzenia się ze śmiercią, zarówno własną, jak i kogoś najbliższego – obserwować będziemy ostatnie rozmowy i pożegnania przeróżnych członków rodu Lowenstein z Robertem. To na dodatek jeszcze film o synu marnotrawnym, którego pojawienie się wzbudza w rodzinie ogromny ferment i prowadzi do wielu zaskakujących sytuacji. Może trochę tu tego za dużo, ale sam film nie jest wyłącznie zlepkiem oderwanych od siebie scenek i ma spójną formę, w czym duża zasługa całej armii znanych aktorów pojawiających się na ekranie, grających na luzie, bardzo naturalnie – zobaczymy chociażby Amy Adams, Anne Archer, Jennifer Hudson, Terrence’a Howarda czy Garretta Hedlunda. Widać natomiast reżyserskie braki, jeśli chodzi o stronę formalną, film mógł być bardziej dynamiczny, sprawniej opowiedziany. Za bardzo też Levitas starał się grać na uczuciach widzów – sama historia jest wystarczająco poruszająca, nie trzeba było uciekać się w kilku momentach w dość banalny szantaż emocjonalny.
Beata Cielecka
"Kołysanka" w tv - sprawdź datę emisji.
WRÓĆ DO PROGRAMU TV!
