Małgorzata Kożuchowska zrezygnowała z roli Hanki Mostowiak w 2011 roku. Aktorka po 11 latach zdecydowała się odejść z kultowego serialu Dwójki, aby szukać nowych artystycznych wyzwań. Teraz w wywiadzie dla "Forbesa" Kożuchowska zdecydowała się wrócić wspomnieniami do swoich trudnych początków w "M jak miłość". Okazuje się, że pierwsze trzy lata były dla niej najgorsze.
Weźmy rok bodajże 2003. Wówczas od trzech lat byłam na planie serialu „M jak miłość”, który święcił swoje triumfy popularności. Był oglądany przez 10 mln widzów. Zdjęcia mieliśmy przez okrągły rok, była to bardzo duża produkcja. Mój wątek miał miejsce na wsi, to była serialowa Grabina, sady, pola, otwarte przestrzenie. Na planie nie mieliśmy nawet kampera ani przyczepy, gdzie mogliśmy się schronić na przykład przed deszczem, wiatrem czy mrozem. I ja przez te trzy lata stałam na szpilkach w zimie, w cienkich rajstopkach, w kusym płaszczyku gdzieś na polnej drodze. Praca na planie to w dużej mierze czekanie. Na początku jest próba, później trzeba ustawić kamery, później kamery trzeba przestawić. Aktor czeka. Jedynym miejscem, gdzie mogłam się wówczas schronić, był... samochód dźwiękowca. - wyznała aktorka.
Aktorka jednak nie protestowała, bo szkoła teatralna nauczyła ją pokory. -Skoro Teresa Lipowska czeka, skoro Witek Pyrkosz stoi na mrozie obok mnie, jeśli wielu aktorów bardziej doświadczonych ode mnie wytrzymuje, to dlaczego ja mam się buntować. Wydawało mi się to nie na miejscu - dodała.
Sytuacja zmieniła się, kiedy agentowi aktorki udało się sprowadzić na plan przyczepę.
Siedzieliśmy w niej wszyscy, więc w tym jednym miejscu była garderoba, charakteryzacja i my - aktorzy. Pamiętam takie sytuacje, kiedy obok mnie przebierał się Andrzej Łapicki, po drugiej stronie w kalesonach stał Witold Pyrkosz, między nami trójka dzieciaków, Kacper Kuszewski, charakteryzatorki - mówi Kożuchowska.
Źródło: x-news
