"Między nami dobrze jest". Polaków portret własny [RECENZJA]

Krzysztof Połaski
Krzysztof Połaski
fot. materiały prasowe
fot. materiały prasowe
Grzegorza Jarzyny teatralnym widzom przedstawiać nie trzeba. Nie bez kozery nazywa się go rewolucjonistą i człowiekiem, który w latach 90. ubiegłego wieku – wraz z Krzysztofem Warlikowskim – wprowadził polski teatr na zupełnie nowy poziom. Dzisiaj nazwisko dyrektora artystycznego TR Warszawa jest już marką samą w sobie, a każde jego dzieło urasta do rangi wydarzenia.

Jednym z jego największych osiągnąć ostatnich lat jest, oparta na tekście Doroty Masłowskiej, sztuka pt. "Między nami dobrze jest". Spektakl, którego prapremiera odbyła się w marcu 2009 roku na deskach prestiżowego berlińskiego Schaubühne am Lehniner Platz, wciąż bez problemu przyciąga tłumy widzów i jest gwarancją kompletu na widowni. Połączenie cenionego reżysera teatralnego i cieszącej się popularnością pisarki okazało się strzałem w dziesiątkę. Nic więc dziwnego, że przedstawienie zostało przeniesione na duży ekran.

Fakt, że urodzony w Chorzowie reżyser w końcu sięgnął po kamerę również nie powinien budzić zdziwienia, wszak Jarzyna to – obok Krzysztofa Garbaczewskiego – jeden z najbardziej filmowych z teatralnych twórców w Polsce. Człowiek, którego fascynuje teatr w kinie i kino w teatrze. Nigdy nie bał się czerpania z owoców światowej kinematografii i ich reinterpretowania, w czym sprawdza się doskonale, czego najlepszymi dowodami są chociażby – nawiązujący do twórczości Piera Paolo Pasoliniego – "T.E.O.R.E.M.A.T." z 2009 roku, oparta na scenariuszu głośnego "Festen" Thomasa Vinterberga "Uroczystość" z 2001 roku czy wyborna "Druga kobieta" (premiera miała miejsce w 2014 roku), powstała na podstawia scenariusza Johna Cassavetesa "Opening Night". Do tego wszystkiego uczeń Krystiana Lupy już od kilku lat przymierza się do zekranizowania powieści Marka Hłaski – "Sowa, córka piekarza".

Chociaż od premiery "Między nami dobrze jest" na teatralnych deskach minęło już prawie siedem lat, to tekst Doroty Masłowskiej wciąż sprawia wrażenie aktualnego. Nie zestarzał się ani trochę, a kto wie, czy dzisiaj nie jest jeszcze bardziej aktualny. Śmieciowe umowy, wszechobecne kredyty hipoteczne i rządowe programy ułatwiające ich zaciągnięcie młodym rodzinom, niezliczona ilość magistrów po nic nieznaczących kierunkach studiów, którzy nie potrafią znaleźć pracy, a w telewizji na przemian celebryci w coraz to głupszych programach rozrywkowych, kolejne afery polityczne oraz matki mordujące własne dzieci i dzieci szlachtujące własnych rodziców – oto Polska XXI wieku.

Autorka "Wojny polsko-ruskiej pod flagą biało-czerwoną" jest bardzo uważną obserwatorką i te zjawiska nie umknęły jej uwadze. Masłowska przygląda się współczesnej Polsce i jej diagnoza jest niestety brutalna, ale zarazem także niezwykle celna. Wykreowany przez nią świat składa się z sierot Polski Ludowej, II wojny światowej oraz czasów transformacji ustrojowej; ludzi, którzy przegrali, przygrywają i będą przegrywać. Ofiary własnej historii i pochodzenia, świadome porażki, lecz potrafiące się pogodzić z własnym, marnym losem.

Na pierwszym planie jest wielopokoleniowa rodzina, która wspólnie śpi, je, wydala, żyje, nie śpi, przewraca się z boku na bok, wymiotuje i dostaje sraczki, nie żyje i umiera w jednopokojowym, ciasnym mieszkaniu usytuowanym w od lat nieremontowanym, starym, wielokondygnacyjnym budynku ludzkim w Warszawie. Głową rodziny jest Halina (Magdalena Kuta), lat 51., z zawodu specjalistka przemieszczeń palet towarowych w przestrzeni sklepowej klasyczną metodą fizyczną, która do pracy musi wstawać wcześniej niż się położy, a wraca dużo później niż wstała.

To na jej spracowanych i odzianych w niemodne ciuchy barkach spoczywa utrzymanie familii, składającej się z niesfornej – stale jeżdżącej na wrotkach i ściągającej nieznane sobie słowa z Internetu – córki, zwanej małą metalową dziewczynką (bardzo dobra Aleksandra Popławska) oraz żyjącej przeszłością i obawiającej się, że do drzwi znowu zapuka II wojna światowa matki, osowiałej staruszki na wózku inwalidzkim (świetna i urzekająca Danuta Szaflarska). Przyjaciółką domu jest sąsiadka Bożena (genialna Maria Maj), pieszczotliwie sama siebie nazywająca grubą świnią.

Halina i Bożena są reprezentantkami tego samego, straconego pokolenia. To bękarty PRL-u, z trudem odnajdujące się w nowej rzeczywistości. Pogodziły się ze swoim nędznym losem chyba tylko dlatego, że nigdy nie dane im było zaznać lepszego życia. Ich cały świat to marzenia o wakacjach, na które nigdy nie pojadą oraz przeglądanie gazetek cenowych w poszukiwaniu promocji w dyskontach.

Osowiała staruszka i mała metalowa dziewczynka symbolizują, zawsze aktualny, konflikt pokoleń oraz brak możliwości znalezienia wspólnego języka. Ta pierwsza żyje wspomnieniami swojej młodości, gdy była piękna oraz atrakcyjna, zupełnie tak jak jej miasto – przedwojenna Warszawa. Natomiast ta druga żyje z dnia na dzień, nie myśli o przeszłości, ani o przyszłości, nawet tu i teraz zwyczajnie przemyka jej przez palce. Jej rzeczywistość jest pozbawiona piękna i uroku, wszystko jest brudne jak Wisła oraz zużyte jak kondom. Język, jakiego używają babcia i dziewczynka też jest diametralnie różny: staruszka wypowiada słowa jakby były poezją, z finezją wspomina dawne czasy, natomiast dziewczynka jest wulgarna, złośliwa i wtrąca zwroty, których nie zna.

Krytyczne pióro Doroty Masłowskiej nie uderza na szczęście jedynie w przedstawicielki prostego ludu, autorka przeboju "Chleb" nie oszczędza również samozwańczych elit: cierpiących na chroniczny brak talentu reżyserów, przećpanych narcystycznych aktorów czy zidiociałych dziennikarzy. Satyra na polskie kino to jeden z najciekawszych punktów tego dzieła. Historia filmu o jakże wymownym tytule – "Koń, który jeździł konno" – celnie punktuje przywary naszej rodzimej kinematografii, zadającej sobie odwieczne pytanie: mieć czy być? Rozdartej pomiędzy ambitnym kinem artystycznym i społecznie zaangażowanym, a pragnieniem osiągnięcia komercyjnego sukcesu.

Grzegorz Jarzyna udanie zadebiutował w roli reżysera filmowego. Nie poszedł na łatwiznę i przed kamerą nie odwzorował spektaklu w skali 1:1. Dał sztuce nowe życie, wykorzystując wszelkie możliwości, jakie oferuje współczesne kino i technologia. Scenografia tworzy się na oczach widzów, aczkolwiek finalnie i tak jest bardzo minimalistyczna. Dzięki temu zabiegowi widzowie mogą poczuć się zawieszeni pomiędzy jawą a fikcją, a część z wydarzeń dziejących się na ekranie pozostaje w gestii ich wyobraźni.

Za sukcesem tego obrazu nie stoją wyłącznie reżyser i autorka tekstu. To pokaz aktorstwa najwyższej próby. Ponad stuletnia Danuta Szaflarska zachwyca, dla Marii Maj jest to jedna z najlepszych kreacji od kilku lat;, Rafał Maćkowiak jako zakochany w sobie aktor jest doskonały i chociaż balansuje na granicy maksymalnego przerysowania, to udaje mu się nie przesadzić, natomiast Aleksandra Popławska pokazuje na co ją stać w końcowym, wyrazistym oraz kipiącym od emocji monologu, będącym idealnym zwieńczeniem całości dzieła.

Co ciekawe, Grzegorz Jarzyna zdecydował się na wprowadzenie jednej, bardzo znaczącej zmiany względem teatralnego oryginału. W adaptacji filmowej widzowie nie uświadczą końcowej i chyba najbardziej wzruszającej sceny dramatu. Na deskach teatralnych robi ona ogromne wrażenie, ale o dziwo jej brak w wersji kinowej nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie, wzmacnia tylko wymowę monologu Aleksandry Popławskiej.

Postrzeganie "Między nami dobrze jest" przez pryzmat konwencjonalnego filmu fabularnego może być nieco krzywdzące. Ten obraz to przede wszystkim filmowa adaptacja sztuki teatralnej i właśnie w takich kategoriach należy widzieć to dzieło. Za sprawą niezwykle ciekawego eksperymentu, Grzegorzowi Jarzynie udało się wprowadzić własny teatr do kina, dzięki czemu przedstawienie zyskało nieśmiertelność. I bardzo dobrze, niewątpliwie tak ciekawe widowisko zasłużyło na uwiecznienie.

W "Między nami dobrze" jest rządzi ironia oraz przerysowanie. To satyra niepozostawiająca suchej nitki na nikim. Po równo dostaje się zarówno biednym, jak i cieszącym się bogactwem na kredyt. Dorota Masłowska i Grzegorz Jarzyna punktują kolejne przywary typowe dla obywateli naszego kraju, jednak czynią to z nieukrywaną troską i nadzieją na lepsze jutro. To bardzo gorzki Polaków portret własny, z którego płynie miłość do kraju z orłem białym w godle, bo przecież, mimo wszystko, między nami dobrze jest.

Ocena: 9/10

Krzysztof Połaski

[email protected]

Między nami dobrze jest

Polska 2014, 70'

Reżyseria i scenariusz: Grzegorz Jarzyna

Obsada: Aleksandra Popławska, Danuta Szaflarska, Magdalena Kuta, Lech Łotocki, Katarzyna Warnke, Roma Gąsiorowska, Agnieszka Podsiadlik oraz Adam Woronowicz

"MIĘDZY NAMI DOBRZE JEST" - DZISIAJ, O GODZINIE 22.45, NA ANTENIE TVP 2

"MIĘDZY NAMI DOBRZE JEST"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na telemagazyn.pl Telemagazyn