"Niewinne". Wybitne Agata Kulesza i Agata Buzek w zakonie [RECENZJA]

Krzysztof Połaski
Krzysztof Połaski
fot. Anna Włoch / materiały prasowe
fot. Anna Włoch / materiały prasowe
Klasztor to specyficzne miejsce, za którego mury niezbyt często zaglądają zwykli śmiertelnicy. To miejsce kojarzące się z tajemnicą i nie inaczej jest w filmie Anne Fontaine. Francuska reżyserka nie zważając na żadne tematy tabu, ale jednocześnie z wielką wrażliwością i delikatnością weszła do tego hermetycznego świata, aby pokazać – inspirowaną prawdziwymi wydarzeniami – historię zakonnic, które tuż po zakończeniu II wojny światowej zostały zgwałcone przez Sowietów.

Grudzień 1945 roku, polska prowincja. Wojna skończyła się jedynie teoretycznie; zniknęli Niemcy, ale na ich miejsce pojawili się Rosjanie. Równie bezwzględni, a może nawet bardziej niż Hitlerowcy. Jedną z ich ulubionych rozrywek były gwałty, zakonnic też nie oszczędzali. Nagle kobiety, wcześniej często będące dziewicami, zostają wielokrotnie i brutalnie zgwałcone. Wydarzenia te miały wpływ nie tylko na psychikę sióstr zakonnych, ale także na ich ciała, gdyż kilka z nich zaszło w ciążę. Jak żyć ze świadomością poczęcia nowego człowieka, będącego krwią z krwi zbrodniarza, jego cząstką i częścią bolesnego wspomnienia? O porodach sióstr nikt nie mógł się dowiedzieć, gdyż groziło to zhańbieniem zakonnic i rozwiązaniem zakonu. Ale jak rodzić w tak trudnych warunkach? Właśnie wtedy na ich drodze pojawiła się doktor Mathilde Beaulieu (Lou de Laâge) z francuskiego Czerwonego Krzyża.

Anne Fontaine jest świadoma powagi tematu o którym opowiada, dlatego nie szarżuje i traktuje go z szacunkiem. Ale bardzo asekuranckiego podejścia też nie można jej na szczęście zarzucić. Autorka „Coco Chanel” punktuje wychodzeniem poza schemat: nie eksponuje niepotrzebnej przemocy, nie odtwarza scen gwałtu ani innych zbrodni, pozwalając, aby widz zachował je w gestii swojej wyobraźni. Nie pokazując zła wprost, zwiększa jego sugestywność.

Francuska twórczyni spokojnie przygląda się swoim bohaterkom i ich nie ocenia. Oddaje im głos, co nie oznacza, że z ich postępowaniem musi się zgadzać. Siostry zakonne mają okazję wybrzmieć i mimo że w habitach wyglądają podobnie, to wielkie indywidualności z innym podejściem do życia, które nie tylko z przeróżnych powodów trafiły do klasztoru, ale przede wszystkim są na zupełnie odmiennych etapach wiary.

Bo w gruncie rzeczy „Niewinne” są filmem o dojrzewaniu – do samostanowienia, do macierzyństwa oraz do wiary bądź niewiary. Kobiety – pomimo tragedii jakiej doświadczyły – znajdują w sobie siłę i stają się niezależne. Od tej pory wszystko co robią w życiu odbywa się na ich zasadach i nawet jeżeli decydują się na ograniczenia, to wyłącznie z własnej woli.

Początkowo skontrastowana z zakonnicami jest postać lekarki. Jest młoda, pochodzi z komunistycznej rodziny, nie stroni od towarzystwa mężczyzn, a zamiast habitu woli filuterną koszulkę nocną. W dziewczynie jest ogromna doza naiwności, tak naprawdę nie zna ani świata, ani życia, albo jeszcze ich nie rozumie. Nie zdaje sobie sprawy, że na wszelkie zło nie znajdzie się leku. W zderzeniu z polskimi zakonnicami, gdy widzi na jakie wyrzeczenia są gotowe jej rówieśniczki, zaczyna ciut inaczej patrzeć na życie. Oczywiście nie dochodzi do jej nawrócenia, co miałoby wymiar karykaturalny, ale jest w stanie lepiej zrozumieć rzeczywistość, innych i w końcu samą siebie.

Lou de Laâge ma na swoim koncie dwie nominacje do Cezarów oraz znalazła się w dziesiątce aktorów wyróżnionych Shooting Stars 2016 i chociaż to ona jest główną bohaterką „Niewinnych”, z perspektywy której poznajemy całą historię, to jednak na ekranie musi uznać wyższość polskich aktorek. Francuska piękność blednie w zestawieniu z charyzmą Agaty Buzek i Agaty Kuleszy. To wybitne i jednocześnie minimalistyczne oraz oszczędne w środkach aktorskich kreacje. Równie dobrze radzi sobie drugi plan: Katarzyna Dąbrowska, Joanna Kulig oraz Anna Próchniak również nie przesadzają z ekspresją, skupiając się na tym, żeby dramat oraz ból postaci wyrazić w drobnych, ale znaczących spojrzeniach.

„Niewinne” są fantastycznie nakręcone. Kamera Caroline Champetier (wcześniej odpowiedzialna m.in. za zdjęcia do „Holy Motors” Leosa Caraxa) potrafi zahipnotyzować. Champetier skupia się na emocjach i chce oddać je jak najpełniej, dlatego tak często obiektyw kamery zbliża się do twarzy aktorek, skrupulatnie śledząc każde mrugnięcie ich oczu.

Anne Fontaine decydując się na realizację tak trudnego i właściwie egzotycznego dla siebie obrazu postawiła wszystko na jedną kartę i wygrała. To cenne spojrzenie z zewnątrz na naszą historię, punkt widzenia obcego to zawsze inna optyka oraz dystans. Właściwie jedyne większe potknięcie autorka zalicza przy zakończeniu, gdzie najpierw nie może zdecydować się kiedy powiedzieć stop, a następnie zbyt łopatologicznie i naprędce stara się domknąć wszystkie wątki, jakby bała się niedopowiedzeń. A przecież właśnie to co niedopowiedziane jest największą wartością jej filmu.

Ocena: 7/10

Krzysztof Połaski

[email protected]

"NIEWINNE" W TV - sprawdź datę emisji!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na telemagazyn.pl Telemagazyn