NASZA OCENA: 7/10
Jest rok 1917, dookoła szaleje I pierwsza wojna światowa. Życie w małej walijskiej wiosce Ffynnon Garw toczy się jednak spokojnie i w miarę sielankowo. Do czasu, gdy przybędzie dwóch angielskich kartografów, doświadczony Garrad i jego pomocnik Anson. Panowie mierzą pobliskie wzniesienie i na mapie oznaczają je jako wzgórze – do statusu góry brakuje mu bowiem 16 stóp wysokości… Mieszkańcy wioski są oburzeni, postanawiają za wszelką cenę zatrzymać u siebie kartografów, nadsypać brakującą wysokość i poddać wzniesienie drugiemu pomiarowi.
Reżyser Christopher Monger opowieść o opisywanym wydarzeniu usłyszał z ust swego dziadka, a naprawdę podobno wydarzyło się ono w walijskim Ffynnon Taff, leżącym nieopodal Cardiff (odmiennego zdania są historycy, twierdzący, że nadsypany wzgórek na szczycie jednego z okolicznych wzniesień okazał się… prastarym grobem). Oryginalny pomysł przekuto na lekką i autentycznie zabawną komedię obyczajową bazującą na wyakcentowaniu różnic dzielących miejscowych i angielskich przybyszy, którzy czują się w Walii (i tak też są traktowani) jak obcokrajowcy – przykładem rozmowa z mechanikiem samochodowym, który nie zna angielskich nazw zepsutych części. Oczywiście, jako że w głównej roli, jako przystojny Anson, pojawił się Hugh Grant, na ekranie pojawia się również wątek miłosny. Jest też sporo celnych obserwacji społeczno-obyczajowych i kilka odniesień do trwającej gdzieś na horyzoncie krwawej wojny. To naprawdę sympatyczne kino zachwycające klimatem i plenerami, pięknymi zdjęciami (ich autor Vernon Layton nominowany był do Złotej Żaby na Camerimage), z masą typowo brytyjskich dowcipów słownych.
Beata Cielecka
"O Angliku, który wszedł na wzgórze, a zszedł z góry" w tv - sprawdź datę emisji.
WRÓĆ DO PROGRAMU TV!
