NASZA OCENA: 8/10
Gil (Owen Wilson) jest scenarzystą filmowym, który próbuje napisać swoją pierwszą książkę. Jego pochodząca z bogatej rodziny narzeczona Inez (Rachel McAdams) nie rozumie literackich ciągot ukochanego: jeśli dobrze prosperuje jako scenarzysta, po co mu więcej. Para wraz z rodzicami Inez wyjeżdża do Paryża. Tam, pewnej nocy Gil błądząc w zaułkach francuskiej stolicy, niespodziewanie spotyka rozbawione towarzystwo w starym samochodzie. Zaproszony wsiada i niespodziewanie znajduje się w “szalonych latach 20.” Poznaje całą ówczesną śmietankę artystyczną: F. Scotta Fitzgeralda i jego żonę Zeldę, Ernesta Hemingwaya, Cole Portera, Josephine Baker, Salvadora Dalí, Pabla Picassa i jego kochankę Adrianę (Marion Cotillard) z którą zaczyna romansować. A o swojej powieści rozmawia z Gertrudą Stein...
“Wszędzie lepiej jest, tam, gdzie nie ma nas” – śpiewał kiedyś zespół Homo Homini (kto go jeszcze pamięta, ręka do góry!) i własnie ten wers idealnie pasuje jako motto do “O północy w Paryżu”. Bo uroczy to film, a przy okazji niebanalny. To w końcu nie tylko ulubiona przez Allena zabawa z konwencją i ekranowa gra z paradoksami czasu, ale także lekko melancholijna opowieść o nieśmiertelnej tęsknocie za innym życie, w domyśle: lepszym. Lepiej jest zawsze gdzieś za rogiem, za granicą. A może lepiej już było – przed laty, w innych czasach? Przecież starsi ludzie niezmiennie powtarzają, że “świat schodzi na psy, za moich czasów było lepiej”, niezależnie od tego, który rok wskazuje kalendarz. Tymczasem mający już swoje lata Woody kręci kolejny film, zgarniając kolejne nominacje i nagrody: w tym wypadku Złoty Glob i Oscara za scenariusz oryginalny, nominacje do obu za reżyserię oraz dziesiątki innych na całym świecie. Bo doskonale wie, że nie ważne, gdzie i skąd jesteśmy: zazwyczaj wszystko zależy tylko i wyłącznie od nas samych.
Piotr Radecki
WRÓĆ DO PROGRAMU TV
