- Wrócił pan z krótkich wakacji?
Tak, to był bardzo krótki, zaledwie 5-dniowy wypad do przyjaciół, planowany już od stycznia, ale zrealizowany dopiero teraz.
- Gdzie pan był?
Oczywiście byłem w Szwecji.
- Dlaczego oczywiście?
Ponieważ Szwecja to jedno z moich ulubionych miejsc. Mam tam znajomych, których znam od dziecka i kiedy tylko mogę - zdobywam północ. Bardzo mi się tam podoba i za każdym razem odkrywam coś nowego.
- To może właśnie tam w przyszłości pan zamieszka?
Raczej nie. Szwedzi świetnie znają język angielski, dzięki czemu nie ma problemu z porozumiewaniem się z nimi, gdybym jednak chciał nauczyć się szwedzkiego, pewnie zajęłoby mi to strasznie dużo czasu. To bardzo trudny język.
- Zaplanował pan już dłuższe wakacje?
Tak, ale nie chcę za dużo o tym mówić, żeby nie zapeszyć. Jeśli się uda, to będzie to dwutygodniowa samochodowa wyprawa z przyjaciółmi. Wsiadamy i jedziemy przed siebie. Spontaniczny wyjazd do Włoch, ale nie interesują nas kurorty, tylko miejsca jeszcze nie odkryte. Chcemy spróbować poznać ten kraj "od kuchni".
- Niedawno zakończyły się zdjęcia do serialu "Brzydula". Zatęsknił pan już za pracą?
Oj, nie. Na razie odpoczywam. Mam za sobą prawie rok pracy ciężkiej i bardzo intensywnej. Długo czekałem na ten wolny czas.
- Serial to ciężka praca, ale ma też swoje dobre, przyjemne strony, chociażby popularność i nowe propozycje.
Dopóki jestem w ''Brzyduli'' nie mam możliwości, by zagrać gdzieś choćby gościnnie. Jestem codziennie na planie, i nie jest to możliwe. Ale wyznaję zasadę małych kroków.
- A co z życiem prywatnym?
Nie ma życia prywatnego. Nawet, jeśli weekend jest wolny, to zaszywam się w domu i odpoczywam.
- Mówiąc "dom", myśli pan o Gdańsku czy Warszawie?
Jedno i drugie. Pewnie nigdy nie odetnę się od Gdańska, choć rodzice narzekają, że widują się ze mną coraz rzadziej. A Warszawa to miejsce, gdzie studiowałem i już się zadomowiłem. To tutaj pracuję i mieszkam.
- Przyszłość wiąże pan ze stolicą?
Prawdopodobnie tak.
- A co wobec tego poza pracą?
Od zawsze fotografia. Przy tym zajęciu totalnie się relaksuję i zapominam o wszystkim.
- Co najchętniej pan fotografuje?
Dotychczas uwielbiałem robić portrety, ale ostatnio spróbowałem również fotografować krajobraz. Zawsze od tego uciekałem, ale przekonałem się, że niepotrzebnie, bo i to zaczyna mi całkiem nieźle wychodzić. Muszę jeszcze jednak nad tym popracować.
- Jest pan wobec siebie i tego, co robi bardzo krytyczny.
To prawda, nieustannie coś bym poprawiał, ulepszał. Szkoda, że najczęściej takie autorefleksje pojawiają się po fakcie.
- Jest pan przesądny?
Czasem tak, ale staram się nie być. Na przykład, nie przydeptuję scenariusza. Wychodzę z założenia, że jeśli coś zostało przećwiczone, zrobione i opracowane, to musi się udać.
- Czy podobnie, jak serialowy bohater ma pan smykałkę do interesów?
Oj nie! Ledwo sobie radzę z przesyłaniem pieniędzy z konta na konto przez internet, dlatego wolę nie próbować posuwać się do bardziej skomplikowanych działań.
- Mógłby się pan zakochać w Kopciuszku?
To zależy od Kopciuszka. Jeśli byłby zabawny, miał czar w oczach i poczucie humoru, to nie mówię nie.
- Dostrzega pan te wzdychające fanki?
Różnie z tym bywa. Na początku tej popularności nie było. Aż pewnego dnia okazało się, że staję się rozpoznawalny, kojarzony i słyszę dookoła szepty ''Marek, Marek''. To się stało z dnia na dzień i bywa uciążliwe. Ale wszystko jest kwestią podejścia.
- Jakie pan ma podejście?
Spokojne, delikatne i zawsze z uśmiechem.
- Dostaje pan listy, propozycje?
Tak, docierają do mnie różne rzeczy. Ostatnio dostałem przedziwną przesyłkę. W starannie zapakowanym pudełeczku była Biblia. Nie wiem, co o tym myśleć? Może to jakieś upomnienie dla Marka, postaci, którą gram? Ale zabrałem ją do domu i postawiłem na półce.
