"Parasite" [RECENZJA]. Ludzkie karaluchy walczą o przetrwanie, czyli klasizm wiecznie żywy. Koreańczycy nakręcili najlepszy film ostatnich lat? Zasłużone Oscary 2020?

Krzysztof Połaski
fot. materiały prasowe
fot. materiały prasowe
"Parasite" to filmowy fenomen. Najpierw Bong Joon-ho podbił festiwal w Cannes, a następnie przyszedł czas na hollywoodzką ekspansję, która poskutkowała czterema Oscarami oraz planami zrealizowania serialowej wersji przez HBO! To robi wrażenie.

"PARASITE" - RECENZJA

Jednak nie myślcie, że Bong Joon-ho to anonim w Hollywood. Przecież poprzednim filmem koreańskiego twórcy jest głośna "Okja", która została zrealizowana na zlecenie Netfliksa i mówiło się o niej naprawdę dużo. Wyrobione nazwisko to jedna z przewag Koreańczyka, ale czy wszyscy zakochaliby się w "Parasite", gdybyśmy nie mieli do czynienia z dobrym filmem? Pozwólcie, że nie będę odpowiadać na własne pytania retoryczne. Bong jest uważnym obserwatorem współczesności, co mocno wybrzmiewa z ekranu. Gi-woo (Woo-sik Choi) i jego rodzina nie znają pojęcia "życie". Ich codzienność polega na wegetowaniu; jedzeniu żarcia znalezionego w śmieciach, próbie zarobienia jakichkolwiek pieniędzy oraz wyłapywaniu resztek sygnału darmowego wifi. W Internecie chociaż mogą być lepszą wersją samych siebie.

Poniżeni własną egzystencją, nie poddają się, tylko ciągle znajdują się na szlaku po czek i przemierzają rzeczywistość w pogoni za lepszym jakości życiem. Gdy już złapią trop, to zrobią wszystko, aby z danej szansy i możliwości wycisnąć wszystko, co tylko się da. Niczym karaluchy zagnieżdżają się, sprawiając, że trudno będzie się ich pozbyć. Chociaż "Parasite" na pierwszy rzut oka wydaje się być dość prostym konstrukcyjnie i tematycznie filmem, to jednak koreański triumfator tegorocznych Oscarów naprawdę prezentuje nam kilkupiętrowe fabularne rusztowanie, gdzie na każdym z poziomów otrzymamy coś kompletnie innego. Na parterze mamy czarną komedię, która następnie staje się thrillerem, po czym przechodzi w moralitet.

Warto czytać to, co "Parasite" prezentuje między wierszami. Kto jest dobry, a kto zły? Czy w ogóle w przypadku bohaterów tej produkcji możemy posłużyć się takim podziałem? Wszyscy mają coś na swoim sumieniu. W każdym przynależność do rodziny kłóci się z egoizmem, aż w finale ze wszelakich twarzy spadną maski, a od dawna ukrywane kompleksy i wściekłość wezmą górę. Bong Joon-ho krytycznie patrzy na społeczeństwo, gdzie z jednej strony każdy uśmiecha się do każdego, ale z drugiej wciąż o wartości człowieka decyduje pozycja społeczna oraz stan posiadania. Klasizm, chęć społecznego awansu oraz szaleńcza pogoń za pieniądzem - taka mieszanka musi skończyć się tragedią.

Kultura i rozrywka

Dalszy ciąg artykułu pod wideo ↓
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

"Parasite" to bez wątpienia jeden z najciekawszych filmów 2019 roku, a przy okazji ciekawa analiza ludzkiej natury. Bong Joon-ho wygrywa uniwersalnością spojrzenia i dystansem do swoich bohaterów, których jedynie przedstawia widzom, niczego im przy okazji nie sugerując. To ogromny plus, aczkolwiek koreański twórca mógłby w końcówce filmu lekko wyhamować i zostawić publiczność w większej niepewności, bo epilog był chyba najbardziej zbędną cząstką "Parasite".

Ocena: 8/10

Krzysztof Połaski

[email protected]

Recenzja została pierwotnie opublikowana 10 lutego 2020 roku.

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera

Wybrane dla Ciebie

Ida Nowakowska ma nowy wygląd i... pracę! Jest teraz gwiazdą węgierskiej telewizji!

Ida Nowakowska ma nowy wygląd i... pracę! Jest teraz gwiazdą węgierskiej telewizji!

Marta Nawrocka też jest fanką tatuaży. Jak wypada na tle wytatuowanego męża?

Marta Nawrocka też jest fanką tatuaży. Jak wypada na tle wytatuowanego męża?

Wróć na telemagazyn.pl Telemagazyn