NASZA OCENA: 6/10
Dyrektor szpitala psychiatrycznego, Toby Green, próbuje znaleźć jakikolwiek trop w śledztwie w sprawie zaginięcia swego kolegi i współpracownika, doktora Lawrence’a. Kluczem do wyjaśnienia zagadki może być wyznanie Michaela, który widział zaginionego jako ostatni. Michael trafił do szpitala po śmierci swej matki, diwy operowej (chłopak świadomie nie wezwał pomocy, gdy tego potrzebowała), doktor Lawrence był jego lekarzem prowadzącym. Green niechętnie zgadza się na reguły rozmowy narzucanej przez pacjenta, ten zaś wprowadza rozmówce w labirynt pełen wspomnień z dzieciństwa, traum, oskarżeń pod adresem lekarzy, gierek słownych. I zaczyna coraz bardziej manipulować Greenem.
Kanadyjski dramat psychologiczny z niewielką domieszką dreszczowca, będący ekranizacją sztuki teatralnej pod tym samym tytułem, napisanej przez Nicolasa Billona. Dodajmy, że ekranizacją nieco słabszą niż przedstawienie – rozpisana na trzy głosy sztuka (Michael, doktor Green i uwikłana w dwuznaczne relacje z Michaelem pielęgniarka Susan Peterson) drażniła i niepokoiła, wciągała w pokrętny świat psychopatycznej osobowości Michaela, film zaś jest zbyt zawiły, aby widz mógł się scenariuszowymi fajerwerkami cieszyć. Nie każdemu spodoba się także pewnie gra Xaviera Dolana, słynnego młodziutkiego reżysera i aktora, który wcielił się w rolę pacjenta – jest nadekspresyjny, rozbuchany, czasem bardziej irytuje niż zaciekawia, wiele scen przeszarżował. Bardzo dobre noty należy natomiast wystawić Bruce’owi Greenwoodowi jako Greenowi (w jego ujęciu to służbista powoli otwierający się na ludzkie cierpienie; do tej roli kandydowali między innymi Colin Firth i nieżyjący już Philip Seymour Hoffman). Są w „Pieśni słonia” sekwencje, które przyprawiają o ciarki i wzruszają, są jednak i takie, które wywołują wzruszenie ramion przez banalność swych rozwiązań – powstał przyzwoity film dla wyrobionych widzów, potencjał w nim tkwił jednak o wiele większy…

Kultura i rozrywka
Beata Cielecka