Waldemar Gilas jest jednym z piątki rolników, którzy zgłosili się do 10. edycji programu „Rolnik szuka żony”. Pochodzący z Warmii 41-latek wzbudza wśród telewidzów skrajne odczucia - jedni go nie znoszą, a inni wprost uwielbiają. On sam wzbudził niemałą sensację, gdy okazało się, że został przyłapany przez produkcję na utrzymywaniu relacji z pewną kobietą poza kamerami TVP i pomimo swoich deklaracji, nie powiedział swoim kandydatkom całej prawdy na ten temat. Od tego czasu Waldek mocno stracił w oczach większości telewidzów, którzy nie przepuszczają żadnej okazji do ciosania rolnikowi kołków na głowie po każdym odcinku programu.
Część widzów od dawna twierdzi, że Waldemar nie miał najmniejszego zamiaru znaleźć dzięki programowi Marty Manowskiej miłości swojego życia, a jedynie się wypromować. Na potwierdzenie przytaczają jego wypowiedzi z poprzednich odcinków i jego zachowanie, którym błysnął w ostatnim odcinku. Widzowie mogli zobaczyć najpierw nad wyraz emocjonalne pożegnanie Doroty z Waldemarem, który wybrał Ewą, a następnie... rozważania rolnika dotyczące wizerunku, który wykreuje montaż „najbardziej oglądanego programu w telewizji”. - Wykorzystamy swój czas, który będziemy mieć ogólnie - mówił.
Jego podejście do całej sprawy mierzi niektórych obserwatorów, przekonanych, że to, co rolnik pokazuje w show TVP, jest dowodem na słuszność ich tezy jakoby chciał się jedynie wypromować. Swoistym gwoździem do trumny ma być z kolei najnowszy powód do dumy rolnika: prasowy debiut i kolumna w drukowanej gazecie.
Myślicie że przyszedł po promocję czy po miłość?
Sprawdź program tv na stronie Telemagazyn.pl
