NASZA OCENA: 6/10
Komedia duetu Konecki – Saromonowicz zaczyna się ostro: w lokalu trwają ostatnie przygotowania do wesela znanego z telewizji naukowca i popularnej piosenkarki, gdy nagle podjeżdża samochód, z którego trzech mężczyzn wyciąga pobitego czwartego. Wkrótce okazuje się, że do ślubu nie doszło, bo panna młoda przy ołtarzu powiedziała „nie!”, wyznała, że kocha innego i zaczęła namiętnie całować jakiegoś gościa. To właśnie jego przywiózł wściekły fundator wesela, czyli ojciec panny młodej ze swoimi pomocnikami. Wkrótce pojawia się też sam pan młody. Przy wódce wszyscy muszą wyjaśnić tę sytuację.
Wynajęty lokal, siedmiu facetów, morze wódki, zakąski ciepłe i zimne oraz cała noc (a nawet więcej) do przegadania – oto sceneria i bohaterowie „filmu, który odniósł w kinach największy sukces frekwencyjny w okresie: wrzesień 2006 – sierpień 2007”. Całość jest zręcznie napisana, dialogi żywe, obsada świetna (Borys Szyc, Maciej Stuhr, Tomasz Kot, Krzysztof Stelmaszyk, Tomasz Karolak, Piotr Adamczyk). Trudno się dziwić sukcesowi frekwencyjnemu.
Jednak dość szybko to dzieło zaczyna się rwać: historie stają się zbyt wydumane, zbiegi okoliczności zbyt nieprawdopodobne, komentarze w kuchni zbyt oczywiste i niepotrzebne, a opowieść się dłuży. Problem też w tym, że panowie (panie zresztą też) nie zaskakują – każdy gra postać, którą już kiedyś grał i to w sposób powszechnie znany i lubiany. W efekcie dostajemy festiwal doskonale znanych bohaterów, grepsów i dowcipów. Podoba nam się, oczywiście, bo przecież „najbardziej lubimy te melodie, które już kiedyś słyszeliśmy”.
Piotr Radecki
WRÓĆ DO PROGRAMU TV
