NASZA OCENA: 8/10
Prosty, krótki, nakręcony skromnymi środkami, precyzyjny – wszystkie te słowa składają się na opis filmu J. Blakesona. Jego pełnometrażowy debiut przedstawia losy dwójki porywaczy – starszego, doświadczonego Vica i nierozważnego Danny’ego – którzy uprowadzają tytułową córkę milionera, Alice Creed. Plan mają dopracowany do perfekcji, ale, jak to zwykle bywa, coś się sypie – Danny ujawnia przed porwaną swą tożsamość (jak się okaże, świetnie się znają). Naiwniak jest pewien, że dziewczyna będzie współpracować, a oni odpalą jej działkę z otrzymanych dwóch milionów. Alice współpracować nie zamierza, kradnie telefon komórkowy i… Finału nie zdradzę, ale podpowiem, że trupy będą.
Scenariusz co chwila zaskakuje (w finale tych zwrotów jest kilka z rzędu), ale jednocześnie nie jest efekciarski – zachowania bohaterów nie są wydumane, to reakcje ludzi postawionych pod ścianą, wściekłych na siebie, czujących, że ich świat sypie się w gruzy. Aktorzy – a gra ich tylko trójka – są świetnie prowadzeni, naturalni, ich postacie wielowymiarowe. Do tego dochodzi solidny montaż, nieustający suspens w klimacie opowieści, klaustrofobiczna scenografia (jej przygotowanie oglądamy w pierwszych scenach filmu, gdy porywacze dostosowują wynajęty pokój na potrzeby niecodziennego „gościa”).
Efekt? Bardzo dobry, trzymający od początku do końca w napięciu dreszczowiec.
Beata Cielecka
"Uprowadzona Alice Creed". Sprawdź datę emisji
WRÓĆ DO PROGRAMU TV
