NASZA OCENA: 7/10
To opowiastka o tym, jak to żona pewnego fabrykanta, wytwórcy parasolek, zredukowana kompletnie przez lata do roli bibelotu (stąd francuski tytuł) i kury domowej, musi stanąć na czele fabryki, po tym jak jej pracownicy rozpoczęli w niej strajk. Okazuje się, że zarządzanie to jej żywioł i nie dość, że uspokaja buntownicze nastroje, to podnosi wydajność fabryki. Pomaga jej w tym pewien lewicujący poseł Babin, który pomógł jej wcześniej wyrwać uwięzionego w fabryce jako zakładnika męża, a z którym kiedyś miała przelotny romans. Niestety, wkrótce na horyzoncie pojawia się mąż, który chce wrócić do swych obowiązków… Na co oczywiście Suzanne nie pozwala, no i tak dalej i tak dalej.
Film jest ekranizacją sztuki teatralnej, co zresztą czuje się w znakomicie rozpisanych kwestiach i pełnokrwistych sylwetkach głównych bohaterów, na których reżyser spogląda z przymrużeniem oka (scena porannego joggingu czy spowiedź Suzanne). Fabuła toczy się może nie wartko, ale i to pasuje do klimatu lat 70., w których rozgrywa się akcja filmu, trochę przez to bajkowego, trochę nierealnego, co przydaje mu klimatu oderwania od rzeczywistości. No i trochę tak jest – wszak wojujący feminizm, którego pokłosie widzimy w „Żonie doskonałej”, już dawno mamy za sobą i nikomu już nie trzeba udowadniać, że kobiety są równie dobre w zarządzaniu jak mężczyźni, o co przecież toczy boje główna bohaterka. Jednak ów wątek jest tak smacznie opakowany, że nie irytuje.
Film, który przemyca sprytnie parę ciekawych myśli, ogląda się po prostu z niekłamaną przyjemnością. Dodatkowych przyjemności dostarcza obsada, a Catherine Deneuve jako skrywająca sporo tajemnic i talentów Suzanne, przepoczwarzająca się z nudnawej pani w domu w wulkan energii, jest po prostu perfekcyjna.
Beata Cielecka
"Żona doskonała". Sprawdź datę emisji w telewizji
WRÓĆ DO PROGRAMU TV
