Anna Wendzikowska o mobbingu w TVN
W pierwszy weekend października Anna Wendzikowska otworzyła metaforyczną puszkę Pandory, decydując się na opublikowanie swoich wspomnień z czasu prasy dla stacji TVN. Dziennikarka wyznała, że była "poniżana, gnębiona" i codziennie "drżała o pracę". Opublikowany w mediach społecznościowych post wywołał falę reakcji - także stacji, która odniosła się do wyznania Wendzikowskiej w komentarzu.
Anna Wendzikowska nie porzuciła tematu - na jej profilu w mediach społecznościowych co rusz pojawiają się publikowane przez nią na InstaStories wyznania internautów, opisujących różne patologie których doświadczali podczas pracy w mediach. Jeden z komentarzy dotyczył jednak pamiętnego występu Anny Wendzikowskiej w programie TTV "Ugotowani".
Dziennikarka wzięła udział w programie w 2013 r., występując w odcinku specjalnym wraz ze Stefano Terrazzino, Maciejem Zieniem i Małgorzatą Potocką. Zorganizowana przez nią kolacja zapisała się w pamięci widzów między innymi za sprawą przypalonych batatów oraz, jak wytknęła dziennikarce internautka, "karygodnym fochu" Wendzikowskiej. "Wywołana do tablicy" dziennikarka postanowiła się odnieść do sprawy i opowiedzieć, jak wyglądały kulisy nagrywania programu.
OGLĄDAJ! Premiery seriali i programów, na żywo, płatne pakiety TV bez reklam w Player!
OGLĄDAJ! Premiery seriali i programów, na żywo, płatne pakiety TV bez reklam w Player!
A to pozwolę sobie skomentować. Zaproszono mnie do programu "Ugotowani" i tam ugotowano... Nigdy tego nie skomentowałam, ale chyba już czas. Bo za długo milczałam i już nie chcę. Program realizowany jest w formule, że niby kamera podgląda, mikroporty są starannie ukryte pod ubraniem, na wszelki wypadek dwa, gdyby jeden wysiadł. Jedzenie w piekarniku, reżyser woła: stop, nie słychać cię, trzeba poprawić dźwięk - opisywała. - Idziemy do innego pokoju, trwa to 10-15 minut, bo trzeba zdjąć sukienkę, poprzyklejać kable jeszcze raz na taśmy. Wracamy, jedzenie przypalone. Nie byłam w tamtym czasie ani spokojna ani cierpliwa. Wkurzyłam się. Nie na jedzenie, ale na ekipę, która zamiast zatrzymać kamery i coś na to poradzić, bo przecież to była ich wina, kręciła dalej, jakby nigdy nic się nie stało.. - pisała Wendzikowska.
W dalszej części wypowiedzi dziennikarka odnosi się do sposoby, w jaki została przedstawiona w montażu.
I teraz najlepsze: rzecz się działa w stacji-matce, a ja z zasady ufam ludziom, więc zrezygnowałam z opcji autoryzacji, oglądania wcześniej i akceptu. Byłam PEWNA, że przecież nikt mi krzywdy nie zrobi. I szczerze: nigdy tego nie obejrzałam, wystarczyły mi opowieści innych. Przeżyłam to bardzo - wyznała.
Opisała również reakcję producentki, gdy zadzwoniła do niej po emisji materiału. - *Mówię do niej: jak mogliście mi to zrobić? To jest totalnie nie w porządku. Usłyszałam kpiącą odpowiedź: Ania, pracujesz w TV. Powinnaś wiedzieć, jakimi prawami rządzi się reality show. Nic z tym nie zrobiłam... Ale uważam, że to jedna z okrutniejszych rzeczy, jakie mnie spotkały. Bo minęło 10 lat, a ja ciągle czytam, że "prawdziwą twarz pokazałam w "Ugotowanych""... Otóż nie, moi drodzy, zostałam zrobiona w ch..a - napisała Wendzikowska.
Sprawdź program tv na stronie Telemagazyn.pl
