"Atak paniki". Film, który ma szansę stać się kultowym [RECENZJA]

Krzysztof Połaski
fot. Hubert Komerski / materiały prasowe dystrybutora Akson Dystrybucja
fot. Hubert Komerski / materiały prasowe dystrybutora Akson Dystrybucja
Jeżeli film otwiera scena efektownego samobójstwa, to znaczy, że projekt nie może się nie udać. Spokojnie, nie spoileruję, bo właśnie teraz wjeżdżają napisy początkowe i dopiero rozkręca się cała zabawa! Proszę państwa, przed wami "Atak paniki" Pawła Maślony.

Idzie nowe – taką miałem pierwszą myśl po projekcji większości debiutanckich pełnych metraży podczas Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w 2017 roku, gdzie "Atak paniki" był jednym z objawień imprezy. Na pozór to kolejny nowelkowy film, jakich kilka nasza kinematografia zrodziła w ostatnim czasie, począwszy od "Zero" Pawła Borowskiego po "11 minut" Jerzego Skolimowskiego, ale jakże inna to produkcja!

Widać, że "Atak paniki" to film, który powstał z potrzeby serca. Brzmi górnolotnie? Nie wiem, może, ale sama historia scenariusza tego obrazu, napisanego przez dwoje młodych, gniewnych oraz żądnych pracy aktorów tuż po szkole – Bartłomieja Kotschedoffa i Aleksandrę Pisulę – którzy zamiast siedzieć na czterech literach i czekać, aż praca spadnie im z nieba, zakasali rękawy i sami napisali scenariusz filmu, w jakim chcieliby zagrać. Po drodze do projektu dołączył reżyser Paweł Maślona i po wielu zmianach wymuszonych przez życie, pieniądze oraz rzeczywistość, a także kolejnych latach pracy nad tytułem, otrzymaliśmy "Atak paniki" w ostatecznym kształcie.

I chociaż "Atak paniki" na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie filmu zdystansowanego od naszego małego tu i teraz, to jednak jest to produkcja, która wnikliwie przygląda się Polsce i Polakom. Na ekranie oglądamy przedstawicieli klasy średniej, będących w różnym wieku i na odmiennych etapach życia, ale wbrew pozorom wszyscy problemy mamy wspólne. Jakież to celne i prawdziwe!

Bo "Atak paniki" to tak naprawdę opowieść o strachu, o wewnętrznej blokadzie, która nie pozwala nam iść dalej, paraliżuje nas oraz odbiera chęć do zmiany. To też historia narastającej frustracji, która w końcu musi znaleźć swoje ujście. Każdy z nas ma swoje granice, po przekroczeniu których traci się panowanie – jedni reagują śmiechem, inni płaczem, ktoś mdleje, a ktoś inny staje się agresywny. "Atak paniki" skupia się na tym krytycznym, stresowym momencie i właściwie rozwija to, co Paweł Maślona chciał widzom powiedzieć w swojej bardzo udanej etiudzie pt. "Magma". To wszystko doskonale się zazębia i mimo, że "Atak paniki" jest bardzo polski, to mimo wszystko nie ujmuje mu to uniwersalności i aktualności chyba pod każdą szerokością geograficzną.

Siłą "Ataku paniki" jest scenariusz i doskonale napisani bohaterowie. Dialogi brzmią niczym prawdziwe rozmowy, są kąśliwe, żywe oraz pełne humoru i ironii. Nie słychać żadnego udawania czy próby dopasowania się do tego, jak ludzie mówią. Do tego każda postać jest jakaś i pojawia się po coś, a dzięki temu, że są dobrze napisani, to jeszcze wyborniej – nawet w małych rólkach (Justyna Kokot!) – na ekranie mieli szansę zaprezentować się aktorzy.

To jeden wielki pokaz precyzyjnego aktorstwa, począwszy przez doskonałą i pełną energii Magdalenę Popławską, przez trio Dorota Segda, Artur Żmijewski i Nicolas Bro, iskrzącą relację Bartłomieja Kotschedoffa z pełną zrozumienia Małgorzatą Hajewską-Krzysztofik, na Aleksandrze Pisuli kończąc, której bohaterka kumuluje wszelkie lęki, próby zachowania pozorów oraz marzenia wykastrowane przez rzeczywistość. To wszystko nie współistniałoby bez reżysera, którzy utożsamia się z opowiadaną historią. Maślona jest celny w stu procentach, doskonale prowadzi aktorów oraz opowieść, nie pozwalając na żadne fałsze, niepotrzebne przestoje czy zbędne sceny.

Nie sposób też nie komplementować strony technicznej; już same zdjęcia, w połączeniu z żywą kolorystyką, robią ogromne wrażenie, ale jeszcze lepsza jest scenografia. Zwróćcie tylko uwagę na wnętrza, na to w jakim anturażu odbywa się rozmowa matki z synem przy śniadaniu, gdy ten narzeka na chodzące dookoła psy – strzał w dziesiątkę. Kwintesencja Polski w Polsce.

"Atak paniki" zadziwia swoją precyzją, zarówno scenariuszową, jak i reżyserską. Wszystko się tutaj zgadza. Opowieść o naszych fobiach, lękach oraz frustracji, która wkrótce musi eksplodować. Da się zrobić dobrą komedię? Da. Jedna z bohaterek, komentując samobójstwo ze sceny otwierającej film, mówi: "Zobaczyć coś takiego, to jest roz***ol do końca życia. Nie zapomnisz tego. Nie ma szans". I podobnymi słowami opisałbym debiut Pawła Maślony. "Atak paniki" to film, który ma szansę stać się kultowym.

Ocena: 8/10

Krzysztof Połaski

[email protected]

Recenzja została pierwotnie opublikowana 19 stycznia 2018 roku.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kultura i rozrywka

Komentarze 23

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

B
Bea
Masakra, stracony czas i pieniądze. Rzeczywiście trzeba było iść na tego Narzeczonego... tam bym się pewnie może uśmiechnęła. Nazywanie tego filmu komedią to koszmarna pomyłka. Wyleczyłam się z polskiego kina na długo. Jaki film kultowy??? co za baran pisze te recenzje??? I jeszcze zaciągnęłam na to koleżankę...
E
Ewa
Dobry film ale nie dla przeciętnego konsumenta "polskich komedii romantycznych"
B
Beznadziejny
Totalne dno. Najgorszy film polski , jaki widziałem. Dno.
D
D;)
Dlaczego ten film jest komedią ..? Trochę daje do myślenia ...pierwsze a zarazem ostanie sentencje filmu ..a teraz nie ma już NIC
r
rekin
Jeśli byłby pseudo-dokumentalnym filmem ukazującym sytuacje oraz ludzi reagujących paniką na stresujące i nietypowe wydarzenia dałbym mu 4/10. Niestety jako komedia nie daje się nawet do opiniowania. Bardziej śmieszny od tego filmu był jego trailer. Szkoda życia na takie filmy.
M
Maja
Słaby film... przereklamowany! Nie polecam
m
myślący
Te wszystkie dzieciaki które się tutaj wypowiadają to zapewne stali bywalcy hamerykańskich produkcji, gdzie kalka goni kalkę a schemat pozwala przewidzieć każdy kolejny "zwrot" tzw. akcji by w finale spowodować odruch wymiotny mózgu. Ależ proszę bardzo, zagryzajcie dalej popcorem swój rechot, nie usłyszycie śmiechu producentów "komedii romantycznych" albo innych kasowych gniotów w rodzaju "Botoksu". A oni śmieją się z tego, jak łatwo wyciągnąć z was kasę wciskając w zamian shit!Pisanie o wulgaryzmach, seksie ze samym sobą, braku (sic!) zakończenia, albo niezrozumieniu wątków i braku ich łączności ze sobą, dowodzi jednego: albo ktoś pisze opinie po zobaczeniu zwiastuna albo jego IQ jest na poziomie odbiorcy discopolo.Tymczasem film wgniata w fotel, a zapalone światło ukazało poruszonych widzów - niektórych do łez.Film pokazuje kawał naszej rzeczywistości, taką jaką ona jest, tu i teraz. I nie jest to obraz sielsko-anielski. Nie podoba się wam co widzicie? A może widzicie samych siebie?
E
Elizabeth
Mój mąż chciał mi zrobić niespodziankę i poszliśmy do kina na komedię.Komedia ???Do tej pory mnie przeprasza.To dramat !!!
Z
Znawca
Super film gorąco polecam
M
Marcin
Słaby Film, beznadziejny finał
P
Piotrek
Myślę, że zapomnę go w 2-3 dni. Jedyne co pozostanie na dłużej to wzmożona czujność przy kupowaniu biletów na polskie filmy ;-)
M
Maciek
„ film , który ma szansę stać się kultowym”... Zgadzam się , że kultowy już dziś. Nie wiem tylko czy o taki kult chodziło twórcom. gdybym mógł wyjść z kina to zrobiłbym to po 10 min. Nie polecam
M
Mona
Coś niesamowitego. Chyba nigdy nie widziałam tak słabego polskiego filmu. Nikomu nie polecam!!!!!!!
P
Pawel
Koszmar. Wulgarny film. Bez sensu, stracone pieniądze na bilety. Recenzenci co piszą pozytywne oceny o tym filmie, to chyba za kasę. Uwielbiamy aktorów Pana Żmijewskiego i Panią Segdę. Pytanie, po co grają w takim dnie ;-(
M
Maniek
Film jest tragiczny. Wiele scen budzi totalny niesmak i trudno pojąć dlaczego ten film zakwalifikowano jako komedię. Może jest w tym filmie jakiś wspólny wątek, ale jest on czytelny wyłącznie dla tych co przeczytali lub usłyszeli recenzje reżysera i grających tam aktorów. Jak się coś planuje łączyć to powinno to być czytelne dla odbiorcy bez konieczności zapoznawania się z zamiarem reżysera lub profesjonalnych krytyków filmowych. Ja mam z tym poważny problem, chociaż oceniam się jako średnio dojrzały odbiorca. Wątki „komediowe” są w znacznej części związane z wyrażanymi wulgaryzmami. Dla mnie to jest małoczytelne połączenie przypadkowych wątków .... to jest „dramat”, a przez to może nazwany „komedią”. Szkoda czasu na siedzenie w kinie. Chyba lepszym byłoby pójście na kolejnego „Karolak@„.
Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na telemagazyn.pl Telemagazyn