"BUMBLEBEE" - RECENZJA
"Bumblebee" to kolejna produkcja grająca na sentymencie do lat 80. XX wieku. Wiecie, elektroniczna muzyka, jaskrawe kolory i "Klub winowajców" w telewizji. Kino w ostatnich latach czerpie z tego garściami, począwszy od serialu "Stranger Things" po filmy superbohaterskie ze "Strażnikami galaktyki" czy właśnie powstającą "Wonder Woman 1984" na czele. I nie ma w tym nic złego, szczególnie, gdy potrafi się sprawnie żonglować nawiązaniami do czasów swojej młodości. Na szczęście Travis Knight, reżyser urodzony w 1973 roku, robi to doskonale. Od początku do końca widać, że miał na "Bumblebee" pomysł, który konsekwentnie zrealizował.
Właściwie całe "Bumblebee" to jeden wielki hołd dla popkulturowy. Zapożyczeniami z innych tytułów można się wręcz przerzucać – jedni znajdą tutaj "E.T." (1982), inni "Kochającego Chrabąszcza" (1968), a jeszcze inni zauważą, że mentalnym patronem tego filmu jest John Hughes i jego filmowa spuścizna. Ale żeby było jasne – "Bumblebee" nie kopiuje, nie idzie drogą na skróty, a jedynie podziwia produkcje, które już zapisały się w historii kina młodzieżowego.
"Bumblebee" to przykład doskonale skrojonego kina rozrywkowego. Kina, które uczciwie opowiada o nastolatkach i ich emocjach, bez żenady i wulgarności. To subtelna opowieść o przyjaźni, która jest zdolna przetrwać wszystko. Piękne w swojej prostocie i niezwykle wartościowe, szczególnie w naszych czasach. Widocznie czasem trzeba zaliczyć swoisty powrót do przeszłości, aby przesłanie w finale wybrzmiało jeszcze dosadniej.
Siłą "Bumblebee" jest Hailee Steinfeld oraz jej rozczulająca relacja z żółtym robotem. Młoda aktorka i wokalistka już kilka razy miała okazję udowodnić, że nie jest jedynie ładną buzią i kolejną gwiazdeczką, ale pełnokrwistą artystką i tutaj robi to ponownie. Mimo, że wciela się w 18-latkę, której życie nie do końca jest usłane różami, to cały czas ma w sobie lekkość oraz urok. Dzięki temu na ekranie oglądamy poczynania silnej dziewuchy, której dojrzałość zostanie poddana weryfikacji.
Może w tym momencie się lekko zapędzam, ale oglądając "Bumblebee" nie mogłem pozbyć się wrażenia, że to film bardziej aktualny niż wszystkim się może wydawać. Pod płaszczykiem kina familijnego, tak naprawdę otrzymujemy historię odrzucenia oraz braku tolerancji. Opowieść o jednostce, którą okoliczności życiowe rzucają do obcego kraju, gdzie jest atakowana niemal z każdej strony. Brzmi znajomo? Kryzys uchodźczy oraz stosunek amerykańskich władz do nielegalnych imigrantów to pierwsze zagadnienia, jakie miałem w głowie.
"Bumblebee" zadowoli nie tylko fanów serii "Transformers", ale wszystkich widzów oczekujących od kina dobrej rozrywki. Wartka akcja, emocje, lekkość, humor i chwytająca za serducho historia to największe zalety obrazu Travisa Knighta. To niemal dwie godziny świetnej zabawy, dzięki której wychodzi się z kina z uśmiechem na ustach. Ładny, sympatyczny i ciepły film. Idźcie do kina, bo warto. Także dawaj Hailee, dawaj Garbi!
Ocena: 8/10
Krzysztof Połaski
"BUMBLEBEE" W KINACH
Zobacz Q&A z Mandaryną !
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Ewa Wachowicz rozpieszcza byłego męża. Oto, co zrobiła dla ojca swojej córki
- Nikt nie chce mieszkać u Julii Wieniawy?! "Prestiżowa" klitka za krocie wciąż pusta
- Tak dziś wygląda dyrektorka szkoły z "Rancza". Dla Ewy Kuryło czas się zatrzymał
- Gwiazda TVN była królową salonów. Teraz wygląda jak uboga szara myszka!