Vincent (Matthias Schoenaerts) jest żołnierzem, który ostatnie lata swojej służby spędził na misjach zagranicznych. Ostatnia z nich mocno dała mu się we znaki – z Afganistanu wrócił z ubytkiem słuchu i chociaż fizycznie jest w dobrej formie, to tego samego nie można powiedzieć o psychice. Szanse, że będzie mógł pojechać na kolejną misję są bliskie zera, jednak mężczyzna nie chce tego przyjąć do wiadomości. W przerwach pomiędzy „zagranicznymi delegacjami” dorabia sobie w prywatnej firmie ochroniarskiej, gdzie ma za zadanie strzec różnej maści vipów oraz ich rodziny. Podczas jednego z zadań poznaje piękną Jessie (Diane Kruger), żonę libańskiego biznesmena, który handluje bronią. Z pozoru prosta fucha okaże się wielkim wyzwaniem, w dodatku obarczonym ogromnym ładunkiem emocjonalnym.
„Cień” konstrukcyjnie nie zaskakuje. Reżyserka konsekwentnie trzyma się schematów doskonale znanych z produkcji zza oceanu, konfrontując głównego bohatera – ekranowego herosa i ostatniego sprawiedliwego, który oczywiście sam nie jest człowiekiem pozbawionym słabości – z anonimowymi i zamaskowanymi siłami wroga. Stawką jest życie pięknej kobiety oraz jej dziecka. To wszystko już było. Autorka miała szansę na odejście od klisz, ale jej zwyczajnie nie wykorzystała. Wątek libańskiego handlarza bronią, wspomagany o telewizyjne migawki o powstaniu Państwa Islamskiego oraz delikatną sugestię, że głowy biznesmena chcą francuskie służby specjalne, aż się prosił o rozwinięcie, ale z niewiadomych przyczyn tego nie zrobiono. Szkoda.
Tak samo schematyczna jest postać głównego bohatera. Widzowie dostają Vincenta, żołnierza z zespołem stresu pourazowego, który nie potrafi odnaleźć się w normalnej rzeczywistości, mając w głowie wciąż obrazy z Afganistanu. Ten temat został już wielokrotnie przepracowany przez kino i jedynie mógł go uratować Matthias Schoenaerts. Niestety tego nie zrobił. Belg ewidentnie nie miał pomysłu na swoją postać, więc finalnie na ekranie oglądamy właściwie hybrydę jego poprzednich kreacji – ta postać wygląda jak mieszanka bohatera z „Głowy byka” oraz „Rust and Bone”.
Trudno także zrozumieć, jak to możliwe, że mając na planie filmowym Diane Kruger, nie daje się jej żadnej roli. Nie można oprzeć się wrażeniu, że aktorce kazano jedynie ładnie pachnieć i świetnie wyglądać, gdyż Niemka zwyczajnie nie ma czego grać. Ot, pojawia się przed kamerą, czasem się zdenerwuje, czasem rozpłacze lub uśmiechnie i na tym kończy się pomysł na postać Jessie.
„Cień” to niezbyt udany projekt. Co prawda akcja potrafi trzymać w napięciu, ale całość jest grubymi nićmi szyta. Aktorzy dwoją się i troją, ale ograniczeni przez przepełniony kliszami oraz utartymi schematami scenariusz niewiele mogą. To mógł być udany film o kulisach handlu bronią czy zaplecza ISIS na zachodzie, a zamiast tego otrzymaliśmy miałki melodramat o żołnierzu nie potrafiącym się pogodzić z rzeczywistością oraz żonie, której mąż nie kocha. Jeden z największych zawodów tegorocznego Warszawskiego Festiwalu Filmowego.
Ocena: 3/10
Cień ("Maryland")
Kraj: France Belgium
Rok produkcji: 2015
Reżyser: Alice Winocour
Producent: Isabelle Madelaine, Émilie Tisné
Wystąpili: Matthias Schoenaerts, Diane Kruger, Paul Hamy
Czas trwania: 101 min
"CIEŃ" W KINACH OD 8 KWIETNIA
